wtorek, 4 listopada 2014

Rozdział 4

                      Jego usta złożyły na moich lekki pocałunek. Nie to nie był pocałunek.. To było muśnięcie jak za dotknięciem piórka. Delikatne a za razem pełne uczuć, które.. Do mnie darzył? Oddałam pocałunek, napierając na jego wargi. Położyłam ręce na jego karku i splotłam je ze sobą, tworząc uchwyt z którego trudno byłoby mu się wyswobodzić, gdyby chciał.
                      Jace jako pierwszy przerwał pocałunek i spojrzał mi w oczy. Przygryzłam wargę i przylgnęłam do jego ciała, mocno się do niego przytulając. Co ja robię? Dlaczego pozwoliłam sobie na takie uczucie? Do Jace'a.. Do osoby, która nienawidzi Sebastiana.
- Clary.. - wyszeptał mi do ucha, a ja odsunęłam się od niego. Spojrzałam na jego szyję, na miejsce gdzie go drasnęłam, a później przeniosłam wzrok na jego lekko rozchylone usta.
                      Zdzira, podsunęła moje świadomość i w tym momencie się z nią zdecydowanie zgodziłam, chyba pierwszy raz od jakiegoś czasu.. Odkąd dowiedziałam się, że jestem siostrą Sebastiana i córką Valentine'a.
                      Zrobiłam krok do tyłu, odwróciłam się i uciekłam z sali do ćwiczeń. Moje życie nie miało tak wyglądać! Miałam być tylko z Sebastianem i nikt nie miał się pojawiać w moim życiu.. Wszystko się zepsuło, a ja od teraz wiem, że zaczęłam czuć coś do Herondale'a.
                      Wbiegłam do swojego pokoju i zamknęłam drzwi na klucz. Otworzyłam drzwi do łazienki i zatrzasnęłam je za sobą z hukiem. Oparłam się o nie powoli i osunęłam do pozycji siedzącej. Chłodne kafelki delikatnie łagodziły moją rozgrzaną skórę, jednocześnie potęgując pieczenie. Przymknęłam powieki i odchyliłam głowę do tyłu opierając ją o framugę.
                      Nie powinnam pozwalać sobie w ogóle na treningi z tym chłopakiem, a już na pocałunki i przytulanie w szczególności. Zachowuje się jak dziwka zdradzając Sebastiana z Jace'em.
                      Moje uczucia zaczęły we mnie buzować i już kompletnie nie wiedziałam co mam zrobić. Serce tłukło mi jak oszalałe,a ja pozwoliłam, żeby moje myśli swobodnie pływały po całym tym hałasie związanym z tą dwójką chłopców, którzy należeli do dwóch, całkowicie innych, rodów Nocnych Łowców.

^^^^

- Jace. - zapukałam do pokoju blondyna, modląc się w duchu, żeby był nieobecny. Byłam zmęczona tymi wszystkimi wydarzeniami związanymi z tym co się teraz tutaj dzieje.
                      Drzwi otwarły się na rozcież.
,, Więc jednak jest w pokoju '', zadrwiłam ,, To było do przewidzenia, Clarisso. ''
                      Przejechałam spojrzeniem po jego ciele. Był bosy i półnagi. Miał na sobie jedynie czarne spodnie, luźno zwisające mu na biodrach. Promienie słońca wpadające przez niezasunięte okno, nadawały jego postaci anielskiego wyglądu. Jego złotawa skóra lekko się świeciła, a do oczu wkradł się błysk zdziwienia, który zniknął również szybko jak się pojawił.
- Cóż za miła niespodzianka. - uśmiechnął się, a ja w tym momencie zaczęłam się roztapiać przez jego wyższość i emanującą moc. Spojrzałam na ten idealny uśmiech i zobaczyłam leciutko wyszczerbiony kieł. Inni mogliby pomyśleć, że to skaza na jego cudownym ciele, ale według mnie był przez to jeszcze bardziej idealny.
                      Przemknęłam obok niego i usiadłam na skraju łóżka. Widziałam spięte plecy anielskiego chłopca, każdą pracę jego mięśni. To jak zamykał drzwi, jak się odwracał i jak szedł powolnym i aroganckim krokiem. Przełknęłam ślinę.
- Przyszłaś tu po to, żeby mi powiedzieć jak bardzo jestem dobry w całowaniu, albo, że mnie pragniesz i nie możesz się powstrzymać przed rzuceniem mi się w ramiona? - i w chwilę chłopak, który wyglądał jak anioł, stał się aroganckim i ironicznym dupkiem.
                      Wyprostowałam się, żeby być odważniejsza, ale przy ostatnim z Herondale'ów nie mogę taka być.
- Przestań Jace. Dobrze wiemy, że to co się stało w sali treningowej nie powinno się zdarzyć a już w szczególności nie powinno ujrzeć światła dziennego. - westchnęłam i spojrzałam w jego złote oczy.
- Masz na myśli pocałunek? - spytał. 
                      Przytaknęłam smutno głowa.
- Cóż wtedy nie wyglądałaś jakbyś nie chciała mnie całować. Wręcz przeciwnie to ty pogłębiłaś ten pocałunek. - zaczął się ze mną drażnić.
- Zamknij się! - krzyknęłam wściekła.
                      Popatrzył na mnie mrugając szybko oczami.
- Gdybyś nic do mnie nie czuła nie pocałowałabyś mnie, albo zaczęłabyś mi się wyrywać tedy, kiedy cię przyprowadziłem do sali. I nie wmówisz mi, że nie wiedziałaś co się stanie, bo było inaczej. Poszłaś dlatego, że wiedziałaś, że się poddam i cię pocałuję. Dobrze o tym wiedziałaś. Ranisz mnie swoimi uczuciami do Sebastiana, swoją niewiedzą, że twoje serce również wyrywa się do mnie. Widzę to po tym jak na mnie patrzysz, albo jak się czerwienisz na mój widok. - odwrócił się do mnie plecami i zaczął chodzić po pokoju a ja siedziałam na jego łóżku cała sparaliżowana. - Myślałaś, że ten pocałunek będzie łatwy? Zmagałem się ze swoim uczuciem do ciebie, ale nie potrafię go zniekształcić do tego stopnia, żebym cię nienawidził i uważał za zwykłą szmatę. Pęka mi serce, kiedy całujesz się z Sebastianem, przytulasz go lub chodzicie razem z rękoma w uścisku. Mam ochotę go zabić i pojawić się na jego miejscu. Chcę zrobić wszystko, żeby być z tobą. Próbowałem się z tym ukrywać, ale zobacz co ja dla ciebie znoszę ! Wszystko co rani mnie od wewnątrz i psychicznie, każdy ból. - kiedy skończył stanął przede mną i spojrzał mi w oczy.
                      Odwróciłam wzrok od jego przenikliwych oczu.
- Spójrz na mnie Clary. - rozkazał twardym tonem i kiedy to zrobiłam odezwał się już miększym tonem. - Jesteś prześliczną i bardzo utalentowaną Nocną Łowczynią. Ale nie zasługujesz na takiego gnojka jak Sebastian. 
- Ja go kocham. - wysyczałam mu w twarz. - Jest dla mnie jedynym wsparciem.
- Jeśli tak to gdzie się teraz podziewa ? - zapytał, a w jego oczach zauważyłam śmiech.
- Nie wiem. Zostawił mnie bez słowa.
- Bardzo kochany brat... Przepraszam chłopak. Kiedy zrozumiesz, że nie jesteś go warta? Że to zwykły kobieciarz lubiący dziewczyny tylko na jeden raz, a jego puste słowa '' kocham cię '' nic nie znaczą? - wyszeptał i zbliżył swoje usta do moich. - Nie będziesz jego. Będę o ciebie walczyć. - szepnął i pocałował mnie. Otworzyłam szerzej usta i odwzajemniłam pocałunek, chociaż nie powinnam tego robić. Usłyszałam jak się śmieje. Usiadł na mnie okrakiem i ciężarem swojego ciała położył mnie na satynowej pościeli. Pozwoliłam mu na to. Zsunął swoje usta na mój podbródek, szyje, obojczyk oraz dekolt. Każde miejsce całował a z moich ust wydobywały się cichutkie jęki. Jego ręka podsunęłam moją koszulkę do góry, odkrywając chudy, blady brzuch bez mięśni. Kiedy jego palce zbliżały się do biustonosza, poderwałam się gwałtownie przewracając chłopaka na plecy obok siebie.
- Nie zdradzę Sebastiana z takim dupkiem. Nie chcę go zdradzać. - dodałam stanowczo, ale mój głos zadrżał. Ostatniego zdania nie byłam już taka pewna.
                      Blondyn oparł głowę na ręku i spojrzał na mnie leniwym wzrokiem.
- Twój głos potrafi cię zdradzić, Clarisso. - uniósł drwiąco kącik ust.
                      Spojrzałam w jego oczy z nienawiścią na co jego usta wykrzywił drwiący uśmieszek.
- Zdajesz sobie sprawę z tego, że jesteś aroganckim dupkiem, który myśli, że wszystko mu wolna a tak naprawdę jesteś beznadziejny? - wyszeptałam wściekła.
- Chyba sobie nawet nie zdajesz sprawy jak twoje słowa potrafią ranić ludzi. Nie wiesz o tym jaką masz moc słów. - przymknął oczy i wziął głęboki oddech. - Ranisz mnie każdego dnia, po tysiąc razy, Clary, a Sebastian ci to tylko ułatwia. Nie starczy ci to, że mam serce rozbite na miliardy ostrych kawałeczków, które za każdym ruchem kiedy się przemieszczają tworzą rany wewnątrz mnie i zaczynają krwawić zalewając moją duszę krwią i bólem. - podniósł się z łóżka i spojrzał na mnie. - Zastanów się nad swoimi uczuciami, które do nas darzysz. - szepnął, a ja ledwie usłyszałam jego słowa. - A teraz wyjdź. - rozkazał a jego oczy zaczęły niebezpiecznie błyszczeć.

^^^^

- Sebastianie gdzie jesteś? - powiedziałam cicho sama do siebie mając nadzieję, że mnie usłyszy i przyjdzie do mnie.
                      Spuściłam głowę na ścieżkę wyłożoną kamieniami i poszłam przed siebie. Po moich policzkach spływały gorące łzy, które nie chciały się zatrzymać. Otarłam je ruchem ręki co nie pomogło. Moje myśli błądziły od Sebastiana do Jace'a i z powrotem. Sama już nie wiedziałam co czuje do nich obu. Nie rozumiem swoich uczuć i serca, które dyktuje mi wszystko inaczej niż mój rozum i moja podświadomość jednocześnie.
- Nie każdy jest tym za kogo się podaje. - do mojej głowy dotarł jakiś głos. Przystanęłam gwałtownie i spojrzałam w bok. Widok osoby, która stała obok zdziwił mnie tak bardzo, że zaczęłam się krztusić własną śliną.
- Co..Ccc.. Co ty tu..tutaj robi..robisz? - wycharczałam kaszląc. Spojrzałam w oczy postaci, której nie widziałam od bardzo, ale to bardzo dawna.
- Nie cieszysz się, ze mnie widzisz? - spytała i teatralnie wywróciła oczami.
- Nie odzywałeś się przez tyle lat ! - krzyknęłam a w moich oczach pojawiło się więcej łez. - Teraz nagle w tym momencie uświadamiasz sobie, że istnieje? - zacisnęłam pięści i spojrzałam w jego oczy.
- Clarisso..
- Nie mów tak do mnie ! 
                      Postać westchnęła a w jej oczach pojawiły się iskierki.
- Krzyki na nic się nie zdają. - odwróciła się do mnie plecami, a jej peleryna załopotała na wietrze, a włosy utworzyły wokół głowy lekką i ciemną aureolę.
- Mogłeś wcześniej się pojawić. - przygryzłam wargę. - Ale po co ? Przecież potrzebowałeś czasu.
- Tak. Masz rację. Potrzebowałem czasu.
                      Przez kilka minut staliśmy w całkowitej ciszy, aż w końcu wyrzuciłam płacząc :
- Widziałeś Sebastiana ? - zapytałam.
                      Odwrócił do mnie głowę i przez chwilę przyglądał się mojej twarzy, jakby wyczytywał z niej wszystkie emocje.
- Nie, nie widziałem go od jakiegoś czasu... Dłuższego czasu. Ostrzegałem cię przed nim. Ale nie chciałaś słuchać starszego. - położył mi dłoń na ramieniu a ja poczułam pulsujące od niego ciepło. - On cię nie kocha. - szepnął i jak się pojawił tak również szybko zniknął. Poczułam jak wiatr owiewa moje ciało.
,, On nie jet ciebie wart.'' wyszeptał jeszcze w moich myślach, za nim całkowicie się rozpłynął.
                      Przygryzłam nerwowo wargę i spróbowałam uspokoić oddech, aby mógł powrócić do normalnego tempa. Jednak nic to nie pomogło a z moich oczu zaczęły spływać łzy.
,, Pojawił się tak znikąd. Już o nim zapomniałam. Teraz nie da mi spokoju. '', pomyślałam słabo.
                      Usiadłam na ławce i ukryłam twarz w dłoniach. Sebastian zniknął, pojawił się ON, całowałam się z Jace'em. Nie raz, ale kilka. Czuję coś do niego, lecz nie wiem co z tym mam zrobić. Sebastian kocham, choć nie tak bardzo jak kiedyś..
- Co ty w ogóle wygadujesz? - szepnęłam i potrząsnęłam gwałtownie głową.
,, Już wiem co mam zrobić.. Ale się waham.. ''
- Clary? - usłyszałam przed sobą czyjś melodyjny i uwodzicielski głos.
                      Otworzyłam oczy i spojrzałam na postać stojącą przede mną. Mój wewnętrzny głos zaczął krzyczeć, żebym z nim nie rozmawiała i uciekała jak najszybciej.
- Jace ? - załkałam cicho. - Oh, Jace.. - podniosłam się i zarzuciłam mu ręce na ramiona i schowałam twarz w jego zagłębienie pod obojczykiem. 
- Nie płacz, Clary. Nie płacz. - wyszeptał do mojego ucha, a moje serce wykonało salto i zaczęło szybciej bić. Poczułam jego ręce na moich plecach i ciepło bijące od Herondale'a.
- Przepraszam, że byłam taką suką dla ciebie. - wyszeptałam. - Przepraszam za wszystko co ci zrobiłam i czym cię obrażałam. - mówiłam dalej. Nie chciała go stracić, nie miałam nawet na to najmniejszej ochoty.
- Nie przepraszaj. Nie masz za co. - powiedział, a ja wyczułam w jego głosie powagę.
- Co to była za postać z którą rozmawiałaś? - spytał odsuwają mnie od siebie na wyciągnięcie ramienia.
- Czy ty.. Śledziłeś mnie Jace?! - krzyknęłam.
                      Spojrzał mi głęboko w oczy i powiedział słowo, którego bałam się usłyszeć najbardziej.
- Tak. - odszepnął.
                      Po moim policzku spłynęła łza, a za nią kilka następnych. 
- Jesteś dla mnie wyjątkową osobą i nie chcę cię stracić. Nie chcę, żeby stała ci się jakaś krzywda z mojej lub Sebastiana winy. I nie płacz. - otarł kciukiem kolejną łzę, która spłynęła z kącika oka.
- Nie musisz się o mnie martwić, Jace. Jestem dorosłą dziewczynką, która potrafi sobie poradzić. Dziękuję ci, za to, że się tak o mnie troszczysz, lecz...
                      Nie zdążyłam dokończyć zdania, ponieważ nagle poczułam jego usta napierające na moje. Smakował białą czekoladą. Rozpłynęłam się pod jego zapachem, dotykiem jego ust. Mogłabym spędzić w jego objęciach całe godziny. Przysunęłam się do niego bliżej i pogłębiłam pocałunek. Całowaliśmy się tak przez kilka minut, a ja z każdą sekundą spędzoną w jego ramionach zapominałam o Sebastianie, Valentine'ie oraz o postaci, która pojawił się przede mną, po kilku latach nieobecności. 
- No, no.. Widzę, że moja kochana siostrzyczka znalazła sobie nowego chłoptasia. - cisze przerwał natarczywy i ironiczny głos Sebastiana, który stał za Jace'em.
- Sebast.. Sebastianie, co do..? - wyswobodziłam się z objęć blondyna i spojrzałam prosto w oczy Morgensternowi. 
- Widzę, że już nie rozpaczasz nad tym, że uciekłem z Instytutu bez słowa pożegnania z tobą? - przeciągnął się i oparł o pień drzewa. - Dlaczego..
- Daruj sobie te mowy wstępne, Morgenstern. Dobrze obaj wiemy, że nie kochasz Clary, lecz chcesz ją tylko wykorzystać do tego, żeby przejąć władzę nas całym światem oraz naszym Instytutem, ponieważ dziewczyna ma moc tworzenie run. - ręce opuszczone po bokach zacisnął w pięść.
                      Nie wiedziałam co mam powiedzieć. Cieszyłam się, z tego, że Sebastianowi nic nie jest i żyje, ale z drugiej strony nie chciałam mu ufać i wolałabym gdyby zmarł jakąś tragiczną śmiercią.
- Ble, ble, ble.. - Sebastian przewrócił oczami i ziewnął. - Przestań pieprzyć głupoty... - odwrócił wzrok od Jace'a i spojrzał w moje zielone oczy. W czarnych tęczówkach widziałam pogardę, śmiech, żal ale również błysk rozbawienia. 
- Nie rozumiem twoich uczuć, Sebastianie. - wyszeptałam odsuwając się od nich na bezpieczniejszą odległość. - Ale jakąś cząstką serca nadal cię kocham. Rozumiesz? - wskazałam palcem na Jace'a. - Ale ty.. - pokręciłam głową i pobiegłam w stroną Instytutu. Nie chciałam, żeby ktokolwiek z moich bliskich zobaczył jaka jestem słaba. 

^^^^

- Zawsze pojawiasz się w idealnym momencie, Morgenstern. - Jace zaśmiał się ironicznie. 
- Cóż, a ty zawsze w idealnym momencie musisz być w bliskim stosunku z moją siostrą. - westchnął, jego usta wykrzywił złośliwy uśmiech. - Zdobyłeś jej zaufanie? - jego ton nagle spoważniał. 
                      Jace spojrzał na niego z obawą i przygryzł wargę, czując posmak krwi spływającej mu do gardła.
- Ciągle nad tym pracuje. W ogóle nie rozumiem twojej idei zawładnięciem świata jak i zatrzymaniem Clary po swojej stronie. W tym momencie karzesz mi zdobyć jej zaufanie, może się do niej nawet zbliżyć i ty myślisz, że po tym ona pójdzie do ciebie? To ja w tej grze jestem cudownym chłopakiem, na widok którego dziewczynom odbiera oddech w piersiach, a ty jesteś tylko osobą, która chce być sławna i mieć władze nad.. - zatoczył krąg wokół siebie. - Wszystkim i wszystkimi. 
- Masz dwa tygodnie do mojej następnej wizyty. Nie wiem jak to zrobisz. Nie obchodzi mnie to. - odwrócił się i odszedł w tą samą stronę co Clary. 

^^^^

                      Wbiegłam po schodach na górę i wpadłam na Isabelle, która właśnie schodziła na dół. 
- Isabelle. Przepraszam. - wyszeptałam. Ominęłam ją i wbiegłam do mojego...naszego pokoju w którym mieszkał Sebastian.
                      Chwilę później usłyszałam szelest i zobaczyłam chłopca wchodzącego do pomieszczenia, przez otwarte okno.
- Widziałem cię z Magnusem Bane'em. - warknął otrzepując niewidzialny pyłek z czarnego płaszcza i zamykając okno. - Co miało znaczyć to spotkanie ? 
                      Spojrzałam na niego. Jego policzki lekko się zaróżowiły a włosy przez wiatr były bardziej potargane niż zwykle. Usiadł na brzegu łóżka i oparł się o kolumnę strzelając głośno palcami.
- Nie muszę ci się spowiadać, Sebastianie. - powiedziałam stanowczym tonem i spojrzałam w jego zimne oczy, aktualnie utkwione w mojej twarzy.
- Jesteś moją siostrą. Powinienem wiedzieć wszystko co robisz i z kim się spotykasz.
- Tylko siostrą ?! Kilka dni temu byłam dla ciebie kimś więcej niż tylko ,, siostrą '' ! - krzyknęłam.
- Nie dałaś mi do zrozumienia, że ze mną zrywasz, kiedy zaczęłaś chodzić z Jace'em, albo się z nim całować za moimi plecami ? - srebrna obwódka w jego oczach zniknęła a zastąpiło ją pożądanie i nienawiść.
- Ja z nim nie chodzę ! I nie całuj...
- Wiem co chcesz mi powiedzieć.. ,, I nie całuję się z nim za twoimi plecami. To wszystko jego wina. To on zaczyna a ja go próbuję odepchnąć, ale na nic się to nie zdaje. '' - powiedział naśladując mój głos.
- Ja go nie kocham. - wyszeptałam wściekła wizyta Sebastiana, przesłuchaniem jak i całą sytuacją w której się znalazłam..
,, Jesteś tego pewna ? Nie kochasz Jace'a ? '', wyszeptała moja podświadomość.
- Myślałem, że chcesz ze mną być i stworzyć silniejszą więź, która będzie łączyć cały ród Morgensternów. Ale widzę, że nam to nie wyjdzie.
- Nie mogę być z tobą.
- Ale jakoś nie miała oporów przed tym, żeby wskoczyć mi do łóżka i mnie kochać?
- Nadal cię kocham ! I gdyby nie Jace... To może byłabym z tobą, ale jesteś moim bratem. Wiesz jakie jest to dziwne uczucie, być w związku partnerskim z bratem?
- Masz rację. To jest dziwne. Kto ci to uświadomił? Jace? Bo nie wiem czy sama dałabyś radę to wymyślić z tym swoim małym rozumkiem. - wstał z łóżka i podszedł do okna. - Ale pamiętaj, że ja cię nadal kocham. Na swój własny sposób nadal cię kocham. - wyszeptał i wyskoczył przez okno, pozostawiając mnie ze swoimi myślami, sytuacją i wszystkimi innymi problemami, które mnie otaczały. 

________________________________________________________________________________

Na dzisiaj koniec. Mam nadzieję, że rozdział się spodobał i nie jest za bardzo pogmatwany. Liczę na Wasze opinie w komentarzach. :D 
Od razu chcę Was zapewnić, że blog nadal funkcjonuje, ale nie wiem kiedy będzie dodany następny rozdział. Jak do tej pory nie załapałam, żadnego pomysłu, aby go wcielić w to opowiadanie, więc musicie czekać. :P 

piątek, 5 września 2014

Rozdział 3

                      Kiedy stanęliśmy pod drzwiami naszego pokoju zobaczyłam Jace'a Herondale'a opierającego się o futrynę.
- Potrzebujesz mojego towarzystwa ? - zapytał z sarkastycznym uśmiechem.
- Rozumiesz, że nie jestem tobą zainteresowana, Herondale ? - warknęłam, ściskając mocniej rękę Sebastiana.  - Nie podniecasz mnie. - wzruszyłam ramionami i uśmiechnęłam się do niego zimno.
                      Jego twarz wyraziła zdziwienie. Oczy zajaśniały, usta zacisnął w cienką linię, a ręce miał zaciśnięte w pięści i spuszczone po bokach. Był cały spięty. Wzrok miał utkwiony w moich zielonych oczach.
- Nie przywykłeś do odrzucania przez kobiety ? - zakpił Sebastian. - Jace Herondale jak do tej pory nie dostał tego czego chce. A ja to mam.
- Sebastianie nie jestem rzeczą ! - krzyknęłam oburzona i spojrzałam w jego czarne oczy, w których srebrna obwódka nagle zniknęła.
- Nie o to mi chodziło, Clarisso. - mruknął. - Wiem, że nie jesteś rzeczą.
- Ja też tutaj jestem. - powiedział Jace patrząc to na mnie to na Sebastiana.
- Nie trudno ciebie nie zauważyć. - warknął Morgenstern i podszedł do blondyna. - Trzymaj się z daleka od Clary i ode mnie. A w szczególności od Clary. Ona się tobą nie interesuje, Herondale.
                      Przeciwnie Sebastianie, przeciwnie, pomyślałam w myśli.
                      Spojrzałam na twarz Jace'a. Kości policzkowe, na które padał cień długich rzęs,  pełne usta, oczy, które w tym momencie wyrażały ból ale i ironię, nie było już błysków i iskierek w oczach, pojawił się inny Jace. Jace, którego nie znałam i nie mogłam poznać. Łzy napłynęły mi do oczu. Zacisnęłam powieki, słysząc jak Sebastian kłóci się z blondynem. Do czego dojdzie ta niewinna kłótnia ? Nie wiem i nie chcę wiedzieć. Otworzyłam oczy. Nie patrząc na chłopaków odeszłam bez słowa.

^^^

                      Zatrzasnęłam za sobą drzwi. Podbiegłam do łóżka, położyłam się na nim i skuliłam. Zamknięte oczy nie przynosiły skutków, ponieważ zaczęłam płakać. Gorzkie łzy spływały mi z oczu, za dekolt. Kocham Sebastiana, ale jego zachowanie jest niewybaczalne. Co takiego zrobił Jace, oprócz tego, że chciał mnie poderwać ? Zaszlochałam głośno i otarłam łzy z policzka. Czemu Sebastian jest tak cholernie zazdrosny, jeśli chodzi o faceta ? I to piekielnie przystojnego faceta ? Jace Herondale mi się spodobał, jego charakter.. Nie ! Nie mogłam sobie pozwolić, żeby o nim myśleć ! Nie mogę zachowywać się jak zdzira !
- Przestań beczeć, Clarisso Morgenstern. - rozkazałam sobie i usiadłam. Spojrzałam na pustą ścianę i utkwiłam w niej wzrok. Zobaczyłam mnie.. i Jace ? Pamiętam te wszystkie wydarzenia, ponieważ uczestniczyłam w nich z Sebastianem, jednak zmienił się w Pana Przystojniaczka. Westchnęłam z bólu i zaczęłam znowu płakać. Przeklinałam pod nosem coraz to gorsze słowa. Co ja robię ?, pytałam się ciągle w myślach. Dlaczego mnie spotyka taki los ?, kolejne pytania do kolekcji zdań, których nigdy nie wypowiem przy kimś na głos. Idiotyczne, prawda ? 
                      Chwilę później usłyszałam ciche i delikatne pukanie do drzwi. Sebastian. Nie odezwałam się słowem, lecz zwinęłam się w jeszcze ciaśniejszy kłębek. Łzy spływały strumieniami po moich policzkach, lądując na miękkiej pościeli. Pukanie ponownie zabrzmiało. Nadal było delikatne. Nie odpowiedziałam,, tylko zaszlochałam i przykryłam głowę poduszką. Dlaczego ja ?, pytałam się ciągle, ale nic mi to nie dawało do wyjaśnień.
- Clary wiem, że tam jesteś ! Otwórz te cholerne drzwi. - głos nie należał do Sebastiana, lecz do.. Lecz do Jace'a. Ale dlaczego pukał, dlaczego chciał tutaj wejść, zobaczyć mnie i porozmawiać ze mną ? Skoro on tutaj był to co się stało z Sebastianem ? - Otwórz drzwi ! - powiedział i nastała całkowita cisza. Dwie minuty później odezwał się cicho. - Potrafisz mi zaufać ? - zapytał łagodnym tonem, a ja krzyknęłam w poduszkę. - Rozumiem, że mogę przyjąć taką opcję, iż znaczyło to ' tak '. - mogłam przysiąc, że się uśmiecha pod nosem. - Clary, proszę otwórz. 
- Rozumiesz, że nie chcę mieć z tobą nic do czynienia ?! - krzyknęłam. - Nie chcę, żeby coś mnie z tobą łączyło ! Jesteś dupkiem.. - przerwał mi gwałtownie.
- Jestem dupkiem który jest niezmiernie seksowny i cholernie cię pociąga ? - podpowiedział.
- T-tak. Znaczy nie. Nie ! Zostaw mnie, rozumiesz ? Chcę być sama. Wolę utonąć sama w swoich smutkach niż siedzieć z tobą w jednym pokoju ! Wynocha, spod moich drzwi. - warknęłam i rzuciłam w nie jedną poduszką.
- Agresywna laska. Ja tylko chciałem pomóc. - wycofał się.
                      Fajnie, pomyślałam. Zachowuję się jak totalna.. Ugh.. Na Anioła jak ja go chcę pocałować ! Dotknąć jego wystających kości policzkowych, musnąć jego obojczyk, pójść z nim do... Nie !
- Masz przecież Sebastiana ! Nie zmarnuj tego związku ! Nie zepsuj szansy na szczęśliwy związek ! Kochacie siebie nawzajem, a Jace to jeden wielki dupek !
- Seksowny dupek, jak już, złotko. - zza drzwi rozległ się głos Herondale'a.
                      Zaczęłam przeklinać pod nosem. Wstałam i wolno podeszłam do drzwi. Otworzyłam je natarczywie i zmierzyłam wzrokiem Jace'a.
- Nie wyglądasz za dobrze. - wzruszył ramionami i wszedł do pokoju. Usiadł na łóżku i utkwił we mnie swoje idealnie złote oczy.
- Ktoś cię zaprosił do środka ? - warknęłam wściekła, spoglądając w jego oczy.
- Sebastian Morgenstern jest idiotą. On cię nie kocha, on chce cię wykorzystać. 
- Przestań ! - krzyknęłam, zatrzasnęłam drzwi i podeszłam do Jace'a. - Sebastian jest dla mnie odpowiedni. To, że się pokłócimy od czasu do czasu to nic. Każdy się kłóci ! A do ciebie mam prośbę : wyjdź z mojego pokoju natychmiast !
- Sebastian nie ma uczuć.Tyle razy tu był i narzekał na ciebie, że jesteś głupia, przystawiasz się do niego, że ma cię dosyć. - uśmiechnął się ironicznie. - A ty mu ufasz.
- To nie może być prawda. Nie wierzę ci. - oznajmiłam szorstko. - Nie będę wierzyć osobie, którą dzisiaj poznałam.
                      Spojrzał na mnie tymi złotymi oczami, malował się w nich ból i strach. Mógł mówić prawdę, ale czy byłam aż tak głupia, żeby mu zaufać ? Osobie, która chce mnie wyrwać i się ze mną przespać ? Dziękuję, ale nie.
- Czy to już wszystko co miałeś mi do powiedzenia ? - zapytałam.
- Nie.. - wstał i podszedł do mnie. - Chciałbym cię przeprosić za to wszystko co wygadywałem, kiedy byłem w twoim towarzystwie, za śniadanie i za akcje pod drzwiami. - podniósł rękę i przeczesał swoje blond włosy, stawiając je w jeszcze większym nieładzie niż były.- Wybaczysz mi ? - zapytał z lekkim uśmiechem, ale w jego głosie dało się wyczuć powagę.
- Tam są drzwi. - wskazałam kciukiem za siebie. - Widzisz czy mam cię przez nie przeprowadzić, Herondale ? - warknęłam wściekła. 
- Będę próbował zdobyć twoje zaufanie. - wyszeptał i wyszedł zostawiając mnie samą ze swoimi myślami.
                      Krzyknęłam zła i usiadłam na łóżku. Schowałam twarz w dłonie i zaczęłam płakać. Chwilę później osunęłam się na podłogę, podkuliłam kolana i złożyłam na nich głowę rycząc jak szalona. Dlaczego to wszystko mnie spotyka ?! Dlaczego jestem taką idiotką ?! Czy Sebastian mnie naprawdę kocha i mnie nie oszukuje ? Czy zaufałam mu zbyt szybko ? Może. Sama się przekonam o jego  p r a w d z i w y c h  uczuciach do mnie. Dowiem się. A jeśli go posądzę bezpodstawnie ? Co w takim razie będzie z nami ? Nie chcę go stracić i jednocześnie jest jedyną osobą, którą kocham i za którą mogłabym oddać życie. Nie zmieniłoby się to nawet wtedy, kiedy by mnie oszukiwał.
- Pozbieraj się. - wyszeptałam sama do siebie, próbując powstrzymać łzy, które nadal spływały z moich zapuchniętych oczu. - Ogarnij się ! Dlaczego muszę mieć takie życie ?! Dlaczego akurat mnie to spotyka ? - kolejne łzy zaczęły spływać mi po policzkach. Nie miałam siły ich już ocierać, byłam za słaba na jakikolwiek, nawet najmniejszy ruch.
                      Jace chce żebym zaczęła mu ufać, ale czy ja tego chcę ?
                      Chcesz, wyszeptał cichy głosik w mojej głowie.
                      A co z moim bratem ? Jemu już zaufałam, nawet z nim jestem. Nie chcę go zdradzić, ani być z kimś innym.
                      Czy jesteś tego pewna ? Twoje serce próbuje się również wyrywać do Jace'a, ale ty nie dajesz mu szansy, na nowe uczucie, szepnął znowu.
                      Sebastian mnie rozumie, wysłucha mnie..
                      Taka jest rola brata, przerwał mi natarczywie.
                      Tak, ale jest również moim chłopakiem, czy tego chcesz czy nie. Koniec rozmyślań i rozmów. Nie szeptaj mi już nigdy więcej. Nawet wtedy, kiedy będę prosić cię o radę, ty masz się nie odzywać.
                      Po moich policzkach poleciały świeże łzy, zmywając ślad starych i zaschniętych kropli na twarzy.

^^^

                      Trzy godziny później pozbierałam się i przestałam płakać, choć nadal nie wiedziałam co mam sądzić o sytuacji w której się teraz znalazłam. Jeśli się okaże, że Sebastian mnie nie kocha i mnie tylko wykorzystuje, to mój cały świat się zawali i nie będę miała już dla kogo żyć ani nie będę miała żadnych celi w swoim żałosnym życiu.
- Przestań o tym myśleć, Clary. - rozkazałam sobie i otworzyłam drzwi do małej łazienki. 
                      Podeszłam do lustra i spojrzałam na swoje odbicie : zaczerwienione i spuchnięte oczy, policzki całe mokre od słonawych łez. Suche i popękane usta, włosy opadały kosmykami na moją twarz i przyklejały się do mokrych miejsc. Sięgnęłam po szczotkę i zaczęłam je rozczesywać. Związałam je w kucyka. Umyłam twarz i poprawiłam lekki makijaż. Spojrzałam na siebie w lustrze i ciężko westchnęłam. Wyszłam szybko z łazienki, pokoju i skierowałam się w stronę drzwi wyjściowych.
- Gdzie idziesz ?  - zapytał Jace, opierając się o ścianę.
                      Moje serce szybciej zabiło i zaczęłam przygryzać nerwowo wargę, czując metaliczny posmak krwi w moich ustach. Utkwiłam wzrok w Jasie, który patrzył na moje usta, tak jakby sam chciał mnie pocałować, lub przygryźć mi moją wargę. Dopiero teraz zauważyłam, że blondyn jest w stroju do ćwiczeń. 
- Mogłabym cię zapytać o to samo. - odrzekłam chłodno.
- Najpierw ty odpowiedz na moje pytanie, a dopiero ja odpowiem na twoje później. - jego oczy się śmiały, ale usta pozostały w bezruchu. 
- Nie wiem. Chciałam się gdzieś przejść, ale jak na razie zatrzymał mnie pewien dupek, z którym muszę gadać.
- Chętnie go poznam. - mruknął ironicznie. - Chciałbym cię zaprowadzić do pewnego miejsca i cię czegoś nauczyć, bo nie sądzę, żeby Sebastian, jakkolwiek dbał o twoje nauczanie w domu. - warknął Jace, podszedł do mnie, złapał mnie za nadgarstek i pociągnął.
- Puść mnie idioto. - wyszeptałam i spróbowałam mu się wyrwać.

^^^

                      Weszliśmy do ciemnego pomieszczenia w którym było całkowicie cicho i chłodno. 
- Sala treningowa. - rzucił Jace, podciągając rolety a do pomieszczenia wpadły promienie słońca.
- I co będziesz mnie uczył rzucania nożami, żebym mogła cię zabić w razie potrzeby ? - uniosłam pytająco brew i uśmiechnęłam się do niego chłodno, ale ze śmiechem w oczach.
- Ty już chcesz mnie zabić, a ja ci to tylko spróbuję ułatwić, Clarisso. - wyszeptał cicho podając mi do ręki sztylet. - Słuchaj nie mam czasu się z tobą cackać, więc po prostu musisz trafić w sam środek tarczy. - wskazał na ścianę, na której była przybita tarcza, z czerwonym kółkiem w środku.
- Trafię, pod warunkiem, ze ty tam staniesz, a ja wyceluję ci w serce, które będzie punktem głównym. - przygryzłam wargę i usłyszałam jak Jace ze świstem nabiera powietrza w płuca.
- Skoro chcesz. - wyszeptał i podszedł do tarczy. Odwrócił się do mnie twarzą i wyprostował plecy. Nie dało się nic poznać po wyrazie jego twarzy. - Trafiaj.
                      Przygryzłam wargę, wzięłam nóż i wycelowałam. Ostrze trafiło dziesięć centymetrów od głowy chłopaka.  
- 4 rzuty. - wymruczał spod zamkniętych powiek. Miał równomierny oddech, a usta lekko rozchylone.. Idealne do pocałunku.. Idealny moment do pocałunku..
                      Kolejny.. Tym razem wbił się obok ucha, ale go nie drasnęło.
- Trzy..
                      Rzuciłam po raz kolejny
- Cztery.
                      Mój ostatni rzut.. Wycelowałam i rzuciłam. Ostry nóż wbił się przy szyi chłopaka, a po jego złocistej skórze zaczęła lecieć krew.
- Pięć. - otworzył oczy. - Nie zabiłaś mnie, ale drasnęłaś. Mogłabyś trochę bardziej w lewo i w górę. Trafiłabyś w tętnicę, a ja bym się szybko wykrwawił. Byłoby po problemie.
- Ale ja nie chciałam ciebie zabijać. - wyszeptałam cicho, ale Jace tego nie usłyszał bo był za daleko.
                      Spojrzałam w jego złote oczy, które wyrażały.. Smutek ? Miłość ? Rozpacz ? Samotność ? Ból ? Powolnym krokiem zbliżył się do mnie i zatrzymał tak blisko, że mógłby palcem dotknąć mojego policzka. Na jego skroni, czole i szyi, widniały kropelki potu. Zawsze taki idealny, a jednak teraz spocony. Spuściłam, wzrok i spojrzałam na jego pełne usta, które się poruszały, a ja nie słyszałam co mówił, bo byłam w zupełnie innym świecie niż zwykle.
                      Objął mój policzek, a drugą rękę położył na karku..

____________________________________________________________________________

Aha, wiem, że mnie kochacie, za skończenie w takim momencie ! Przepraszam, że długo nie dodawałam, ale byłam na wakacjach, a to nie miałam pomysłu na opowiadanie, albo mi się nie chciało pisać.. Jak to mi... Dziękuję, za to, że nadal czytacie tego bloga, komentujecie i jesteście ze mną. Bardzo, bardzo dziękuję ! Nie wiem kiedy teraz pojawi się następny rozdział, bo to już 2 gimnazjum, kartkówki, sprawdziany, odpowiedzi ustne, projekt itd. Ale będę się starała jakoś pisać ! :)) Przepraszam, za liczne powtórzenia i proszę o pozostawianie komentarzy ! <3

czwartek, 19 czerwca 2014

Rozdział 2

Rozdział ten dedykuję Weronice. Patrz Wera dostałaś dedyka, czuj ten fejm :* <3
___________________________________________________________________________

* Instytut *
                      Stanęliśmy przed drzwiami Instytutu. W powietrzu unosił się zapach skoszonej trawy. Było ciemno, ale rysy budynku było wyraźnie widać. W tle szczekały psy.
- I to ten słynny Instytut w Nowym Jorku ? - zapytałam zdziwiona.
- Tak. Jak słyszę Valentine cię nic o nim  nie nauczył, czy wspominał. Musimy to jak najszybciej nadrobić. - mruknął i zapukał do drzwi.
                      Kilka sekund później wrota uchyliły się lekko a zza nich wynurzyła się kobieta w średnim wieku.
- Tak ? - zapytała. Jej niebieskie oczy błyszczały.
- Nocni łowcy - powiedział Sebastian. - Morgenstern'owie. - dodał na co kobieta zesztywniała.
- Wejdźcie. - otworzyła szerzej drzwi i gestem zaprosiła nas do środka Instytutu.
- Będziemy tutaj mieszkać. - Sebastian uśmiechnął się.
- Witam w Instytucie. Zdaje się, że Clarissa i Johnatan Morgenstern ? 
- Tak, ale wolę Sebastian. To imię wydaje mi się bardziej stosowne. - mruknął i obejrzał się wokół siebie.
                      Hol był ogromny. * chyba nie ma potrzeby opisywania środka budynku, prawda ? *
- Prześpijcie się. Wasze pokoje znajdują się na samej górze, piąte drzwi po lewo. - jej oczy nadal błyszczały. - Jutro wszystko nam opowiecie, dlaczego tutaj się pojawiliście.
- Dziękuję bardzo. - odparłam, łapiąc mojego brata za rękę i ciągnąc go na górę.

^^^

- Maryse Lightwood. Valentine mi o niej wspominał, ale tylko jakieś jedno zdanie. W każdym bądź razie wydaje się miła, ale to się później okaże.
                      Weszliśmy do pokoju. Zdziwiła mnie jego wielkość. Mógł mieć ok. 60x60m2, o ile nie więcej. Okna wychodziły z widokiem na park. Urządzony był w surowym style; ciemne meble, pod kolor ściany. Łóżko było dwuosobowe, a obok niego stały dwie małe szafki nocne, na których nic nie było.
- Wystrój każdego pokoju w Instytucie. - położył się na łóżku i przymknął powieki. Jego klatka piersiowa wznosiła się i opadała miarowo. - Jutro na śniadaniu poznamy resztę mieszkańców i będziemy musieli im powiedzieć po co tutaj przyszliśmy.
                      Westchnęłam i usiadłam na łóżku.
- Nowe życie, tak ? - zapytałam cicho, ale spokojnie. - Hmm. Ciekawe czy zauroczy mnie jakiś Nocny Łowca.. - poczułam jak Sebastian zesztywniał. Sekundę później podniósł się gwałtownie i złapał mnie za rękę. Jego oczy wyrażały nie pokój i strach. Obawę przed zakończeniem.. Właśnie. Obawę przed zakończeniem, czego ? Związku ? Nie miałam pojęcia jak nazwać nasze uczucia. Miłość ? Tak, na pewno była tam miłość ? Ale czy prawdziwa, czy raczej wymuszona ? 
- Clary - jego głos zadrżał. - Obiecaj, że mnie nie opuścisz. Uwierz mi, że tutaj są naprawdę przystojni Łowcy i  w każdym możesz się zakochać, ale.. - musnął moją rękę tak, że ledwie poczułam jego usta na skórze. Kiedy chce potrafi być czuły, pomyślałam.- A ja nie chce żebyś zakochała się w kimś innym. Wiem, że teraz zachowuję się jak totalny egoista, ale nie zniósłbym widoku faceta, którym nie jestem, całującego cię, przytulającego, dotykającego.. Nie chcę tego.Tylko pamiętaj dwie rzeczy : Jestem cholernie zazdrosnym chłopakiem i nie pozwolę cię nikomu skrzywdzić, bo cię kocham.
                      Spojrzał mi w oczy. Dzięki Wzrokowi widziałam cały wyraz jego twarzy. Oczy błyszczały, usta były zaciśnięte w cienką linię, twarz wyrażała lęk i jakieś inne uczucia.. Troszczył się o mnie, kochał mnie, darzył moją osobę takim uczuciem, jakim nikt inny mnie nigdy nie darzył. Zawsze byłam samotna, ale jest Sebastian, którego kocham i z wzajemnością. Czy tworzymy parę ? Chłopak i dziewczyna ? Brat i siostra ? Kazirodztwo ? Tak. D.N.A się nie liczy w naszym świecie, ale nigdy nic nie wiadomo. Wszystko może się zmienić. Clave może przyjąć nowe zasady, Instytut może nas wywalić, możemy być zdani tylko na siebie, a w najgorszym razie jedno z nas umrze, albo odejdziemy od siebie na zawsze i nigdy się nie spotkamy i nie wymienimy ze sobą jednego spojrzenia, uścisku ręki ani zdania. Nie chcę tego. Chce z nim być do końca życia. Kocham go tak naprawdę, nie jakimś sztucznym uczuciem. Tylko najprawdziwszym na jakie mnie stać. Chce z nim zostać, zestarzeć się i może mieć nawet dzieci. Panowanie nad światem też by mi nie przeszkadzało. Chce pozbyć się Valentine'a i Jocelyn, chce żeby zniknęli z tego świata i już nigdy się na nim nie pojawili. Oni mogą zniszczyć nasz związek a szczególnie nasz ojciec, który nie toleruje kazirodztwa, gejów, lesbijek. Był oschły i okrutny do samego końca. I będzie taki jeśli się go nie pozbędziemy. Nienawidzę go.
- Nie opuszczę cię. - zapewniłam go po długiej chwili milczenia i wymiany myśli, samej ze sobą. - Chcę z tobą żyć, a jeśli jutro poznam jakiegoś Nocnego łowcę któremu się spodobam i będzie się do mnie przystawiał ?
- Nie pozwolę na to, tak samo jak nie pozwolę aby cię obmacywał i podrywał. Zapamiętaj moje słowa. - wyszeptał w moje włosy, które przez Wygląd były idealnie ułożone. Zero kołtunów, które były zaplątane w loki. Nic. Uwielbiam to. Jednak samą szczotką trudno ten efekt uzyskać, więc wolę używać run. - Kocham cię. - pocałował moje ucho, policzek, nos a później zsunął się na usta. Przygryzł mi język, a ja poczułam krew spływającą mi do gardła. Położyłam mu ręce na karku i splotłam je. Słyszałam szybszy oddech mojego brata..- hah, jak to śmiesznie brzmi ' brata ' a właśnie siedzimy i się całujemy, no cóż.. - Sięgnął ręką pod moją bluzę i jednym mocnym ruchem ją rozdarł. Skrawki materiału rzucił niedbale na podłogę. Zadrżałam pod dotykiem jego długich i zgrabnych palców, które sunęły z góry moich pleców, coraz niżej. - Jeśli nie chcesz, to nie musimy tego robić. - pocałowałam go mocniej napierając na niego swoim ciężarem.
                     Tej nocy długo nie spaliśmy.

^^^
                     Obudził mnie budzik. Zaklęłam i wyłączyłam go uderzając w niego z całej siły. Natychmiast się uciszył. Spojrzałam na śpiącego jeszcze Sebastiana. Na jego policzkach wykwitły rumieńce, białe włosy były w jeszcze gorszym nieładzie niż zwykle, pierś opadała i wznosiła się miarowo. Od pasa w dół był przykryty kołdrą. Podniosłam się szybko do pozycji siedzącej, przez co zakręciło mi się w głowie. Jednym ruchem oczu omiotłam cały pokój. Nasze ubrania porozrzucane po podłodze, poduszki w kątach, pierze na łóżku. Uśmiechnęłam się na wspomnienie naszej wspólnej nocy. Zauroczył mnie wczoraj jeszcze bardziej. Przypieczętowaliśmy swoją miłość do siebie. Westchnęłam zadowolona. 
- Kocham cię, Sebastianie. - nachyliłam się nad ustami chłopaka i pocałowałam go lekko w wargi. Otworzył oczy, a na jego ustach pojawił się uśmiech.
- Też cię kocham. - mruknął i pocałował mnie. Objął mój pas i mocno do siebie przytulił nadal całując. - Dziękuję za wczoraj i dzisiaj. - zaśmiał się słodko w wargi, które i tak już miałam dość spierzchnięte. - Dziękuję. - położył mnie na sobie i całując nadal jeździł rękoma po plecach, zsuwając się coraz niżej. Na mojej skórze wyskoczyła gęsia skórka. - Obiecaj, że zostaniesz ze mną na bardzo długi czas.
                     Zawahałam się na chwilę, ale kilka sekund później to zniknęło.
- Zostanę. - powiedziałam i spojrzałam w jego czarne oczy. - Obiecuję. Kocham cię i nie chcę cię opuścić. Zależy mi na tobie. - zamknęłam oczy i położyłam głowę na jego klatce. Zaczął mnie głaskać po głowie, lekkim i spokojnym ruchem.
- Clary, ja ciebie nie opuszczę, za bardzo się do siebie zbliżyliśmy, żeby to teraz, tak nagle zakończyć. Ja tobie ufam a z czasem ty zaczniesz ufać mi.
- Ufam ci, Sebastianie. - odparłam stłumionym głosem i poczułam jak z oczu zaczęły mi spływać łzy. Zaczęłam płakać przez Sebastiana, jednak nie mam pojęcie czy to były łzy szczęścia czy rozpaczy.
- Nie płacz. Poradzimy sobie. Ufam ci, wszystko się ułoży. Pamiętasz ? Zaczynamy nowe życie. Zapomnijmy o naszych rodzicach. - ostatnie zdanie wypowiedział stanowczo, mocno i z lodem w głosie.
                     Leżeliśmy przez dłuższy czas w całkowitej ciszy. Moja głowa wraz z jego klatką piersiową wznosiła się i opadała. Swoje ręce trzymał na moich plecach a ja swoimi obejmowałam jego blady brzuch.
- Może pójdziemy na śniadanie, Clary ? - zaproponował z westchnieniem.
                     Podniosłam tylko głowę i spojrzałam w jego oczy.Zauważyłam, że były szkliste, czyżby powstrzymywał się od płaczu ? Nigdy nie widziałam, płaczącego Sebastiana. Nie płakała nawet w momentach, kiedy był bity przez Valentine'a. Zawsze był silny, jest dla mnie nadal przykładem kochającego i silnego brata, który niczego się nie boi i nie wstydzi.
- Chcę spędzać mój czas tylko z tobą. - wyszeptałam a po chwili dodałam. - Jesteś dla mnie wszystkim, co mi pozostało i jedyną osobą, która darzy mnie prawdziwym uczuciem.
                     Sebastian pogłaskał mnie po policzku. Jego dłoń była ciepła i jednocześnie pełna delikatności, jak zawsze. Spojrzałam na jego chudą twarz w której były zawarte wszystkie emocje. Otworzył usta, aby coś powiedzieć, lecz pokręciłam tylko głową i przylgnęłam ustami do jego ciepłych warg. Kilka sekund później odsunął mnie lekko od siebie i obdarzył smutnym uśmiechem, który mógł oznaczać ból. Ale dlaczego ? Domyśliłam się, że stracił humor, więc zeszłam z niego i położyłam się obok. Chłopak wstał i poszedł do łazienki, nie oglądając się za mną ani razu. Co mu się stało ? Czy coś mu zrobiłam, powiedziałam coś co mogło go obrazić ? Musze się go zapytać. Westchnęłam głęboko i przymknęłam lekko oczy. Pod moimi powiekami przemknął obraz, dotykającego mnie w intymny sposób Sebastiana. Zadrżałam na widok tej sytuacji. Nigdy nie pozwalałam się dotykać żadnemu chłopakowi czy mężczyźnie w ten sposób czy w jakikolwiek inny. Mój pierwszy pocałunek był właśnie z nim. Mój pierwszy raz był właśnie z nim. Z moim bratem. Brzmi to śmiesznie, ale jednak takie rzeczy mają miejsce w świecie Nefilim. Kiedy byłam blisko niego, czułam uczucie jakim mnie obdarzał i którego nie mogłam porównać z miłością Jocelyn i Valentine'a, których nienawidziłam z kilku powodów. Jeden, Valentine bił Sebastiana, na co moja matka nie reagowała. Teraz to tylko mój domysł który może okazać się prawdą, ale.. Dwa, Jocelyn zamieszkała z Morgenstern'em, krótko po tym jak urodził się Sebastian, ponieważ twierdziła, że sobie nie poradzi, jednak wiem, że to nie prawda. Jocelyn zamieszkała z Valentine'em, tylko dlatego, że ją do tego zmusił, swoimi czynami. Jakby tego nie zrobiła, to by pozostawało pytanie, czy by jeszcze żyła ? W każdym razie, mój ojciec był zawsze wielkim dupkiem. Po trzecie, nigdy nie okazywali mi choćby najmniejszych uczuć. Cztery, matka nigdy nie sprzeciwiała się karom, zadawanych przez swojego męża. Piąta rzecz i najprawdopodobniej ostatnia, jak do tej pory, to to, że się urodziłam. Tak, mam żal do Valentine'a i Jocelyn, że mnie spłodzili, a dlaczego ? Ponieważ chcieli, żebym była świetną Nocną Łowczynią, ale do tego czasu nią nie jestem. Jestem młodsza od Sebastiana, więc nie traktują mnie poważnie i nie mówią mi całej prawdy. Dlaczego ich nienawidzę ? Proste pytanie na które odpowiedź brzmi : uczucia...
                     Moje myśli przerwał spokojny ale gwałtowny głos Sebastiana, który najwyraźniej skończył poranną toaletę. Na jego policzkach zajaśniały rumieńce.
- Czym jesteś tak pochłonięta, siostro ? - zapytał siadając obok mnie i patrząc mi w oczy, spod wilgotnych białych włosów.
- Nie wiem jak odpowiedzieć na to pytanie. Zastanawiam się dlaczego nienawidzę Valentine'a, co on mi zrobił. Myślę również o Jocelyn i o jej stosunku do mnie i do jej męża. I się zastanawiam czy to co myślę, lub to co mi powiedzieli jest prawdą i czy mam ich obwiniać za wszystko przez co przeszłam czy przechodzę.
                     Wzdrygnął się lekko, ale chwilę później był wyprostowany. Ręce jednak miał zaciśnięte w pięści i złożone na kolanach. Zaczął mówić :
- Prawdą jest to, że Valentine mnie bił, ale nie tylko. Stosował na mnie również inne wersje przemocy; na plecach mam ledwo zauważalne blizny po ranach, które zostały mi zadawane przez nóż. Co chcesz jeszcze wiedzieć ? - jego ton był opanowany i szczery. Wiedziałam, że mu mogę zaufać.
- Dlaczego Jocelyn postanowiła z nim mieszkać, oraz dlaczego są tacy bez uczuć, nie kochający ? I dlaczego Valentine był pewny, że nas znajdzie ?
- Zacznijmy od początku. Jocelyn zamieszkała z naszym ojcem z powodów, które nawet mi nie są znane, choć starałem się je poznać jak najlepiej. Błagałem Valentine'a, żeby mi zdradził choć jedną rzecz dlaczego ona z nim mieszka. Przecież widać po wyrazie jej twarzy, że go nie toleruje. On jednak nigdy nie odpowiadał na te pytania a za następne kolejne, zadawał mi ból. Dlaczego nie okazuję uczuć ? Valentine nigdy nikogo tak naprawdę nie kochał i nie zna słowa ' miłość ', którego nigdy nie zaznał. I ostatnia rzecz. Mogę się tylko domyślać dlaczego jest taki pewny, a odpowiedź jest taka, ze zna nas aż za dobrze i wie, że możemy siedzieć w Instytucie. - spuścił wzrok na kolana i ręce zaciśnięte nadal w pięści. Nic dalej nie powiedział. Stwierdziłam, że to koniec i teraz to ja zabrałam głos.
- Dlaczego ty to wszystko wiesz ? Skąd te domysły ? - opowiedziałam mu swoje, co zajęło mi kilka minut. - To są moje. Utwierdzam się w jedynce, w tym, że Valentine jest dupkiem, oraz w tym, że się urodziłam jako druga i nic mi nie mówią. A najbardziej nienawidzę siebie - zmusiłam się, żeby na niego spojrzeć, a nie uciec gdzieś wzrokiem i utkwić go w ścianie. - za to, że się urodziłam. Mogli mnie oddać, jak byłam jeszcze niemowlęciem i teraz bym niczego nie pamiętała. Rozumiesz, że te problemy mogą być również moją winą?
- Nie mów tak Clary. Potrzebuję cię, ale.. - potrząsnął lekko głową. - Wiem to wszystko, dlatego, że podsłuchiwałem czasami, kiedy rozmawiali w jadalni. Potrafiłem zapamiętać każde słowo wypowiedziane przez nich, każdego ranka, każdego popołudnia, każdej nocy... - westchnął ciężko i teraz to on spoglądał na mnie. - Przepraszam cię, Clary, ale nie chcę o tym rozmawiać. Przypominanie mi o tym zadaje mi ból,który pożera mnie od środka. Proszę, zmieńmy szybko temat. - zaczął się cały trząść.
- Sebastianie.. - zaczęłam, ale mi przerwał.
- Nie chcę o tym już nigdy więcej rozmawiać, to dla mnie za dużo. - widać było po nim, ze mówi prawdę i musiał bardzo dużo przejść przez tamten okres.
                     Pocałowałam go. Ja również nie chciałam już o tym wspominać, choć nie dostałam odpowiedzi na wszystkie pytania, jakie zadałam, lub chciałam mu zadać. Ale sądząc po jego stanie nie zadam mu już ich nigdy. Nie chcę go już krzywdzić, zadawać mu zewnętrznego i wewnętrznego bólu, który widać gołym okiem, nawet nie zatrzymując się na nim wzorkiem, choć na chwilę. Oddał pocałunek z miłością. Z prawdziwą miłością..
- Chcę zapomnieć o tym co wydarzyło się piętnaście minut temu. - Chciał zapomnieć o wszystkim, o dzisiejszych pytaniach, które mu zadawałam. Jednak wcale się mu nie dziwiłam. Samej byłoby mi trudno odpowiadać na pytania z przeszłości. Wolałam snuć domysły i utwierdzać się w ich przekonaniach.
- Przepraszam, że cię o to zapytałam. - przytuliłam go mocno.

^^^

                     Kilkanaście minut później zeszliśmy wspólnie na śniadanie.Spróbowaliśmy zapomnieć o całym zdarzeniu, co było.. Właśnie, jakie ono było ?
- Wiesz, gdzie jest jadalnia ? - zapytałam Sebastiana, łapiąc go za rękę.
- Tak. - mruknął. - Byłem tutaj kilka razy, znam cały Instytut na pamięć. Kiedyś bywałem tutaj częstym gościem.
                     Przypomniałam sobie noce, kiedy nie było go w domu. Zawsze zastanawiałam się gdzie poszedł, czy uciekł i już nigdy nie wróci ? Jednak wracał, ale po kilku dniach. Raz nie było go tydzień. Takie sytuacje powtarzały się kilkanaście razy na dwa miesiące, a ja zawsze się o niego martwiłam, bo już wtedy coś do niego czułam, ale nie byłam pewna swoich uczuć.
                     Chwilę później weszliśmy do kuchni, w której rozmowy gwałtownie ucichły. Dziewczyna z długimi, czarnymi włosami i niebieskimi oczami, otworzyła szeroko oczy na nasz widok. Była przepiękna. Siedzący obok niej chłopak, który również miał czarne włosy i niebieskie oczy, spojrzał na Sebastiana ze zdziwionym wzrokiem. Razem z dziewczyną byli do siebie bardzo podobni. Pewnie rodzeństwo, powiedziałam w myślach. Jednak moją uwagę najbardziej przykuł blondyn, który oglądał swoje paznokcie, siedząc niedbale na krześle. Włosy miał koloru blond, które przechodziły w złoto. Długie rzęsy, muskające lekko jego wystające kości policzkowe. Oczy całkowicie złote. Był idealny.
- Ta dziewczyna to Isabelle Lightwood, chłopak siedzący obok niej to Alec Lightwood, a ten tleniony blondyn.. To Jace Herondale. - kiedy wymawiał jego nazwisko, ton Sebastiana stał się chłodny.
- Tak dla twojej informacji to prawdziwy blond, Morgenstern. - warknął, odwracając wzrok od swoich paznokci. - Ile razy mam ci to powtarzać ? - dodał, a chwilę później jego złote oczy patrzyły w moje. 
- Chyba się najadłem. - mruknął, chłopak siedzący obok Jace'a Alec, wstając od stołu i wychodząc szybkim krokiem z pomieszczenia.
- Nie pozabijacie się tylko, pod moją nieobecność. - dziewczyna obdarzyła mnie uśmiechem, a kiedy wstała zdałam sobie sprawę, z tego, że jest jeszcze ładniejsza. Ubrana cała na czarno była strasznie seksowna.
- Nie byłbym tego taki pewien, Izzy. - krzyknął za nią blondyn i upił łyk soku.
                     Sebastian ruszył się z miejsca i zajął siedzenie naprzeciw chłopaka. Usiadłam obok niego, byłam cała spięta.
- Gdzie Maryse ? - zapytał nakładając sobie na talerz sałatki.(nie wyobrażam sobie Sebcia jedzącego sałatkę XD - Nico )
- W bibliotece, a co od niej chcesz ? - Jace przeczesał włosy i uśmiechnął się zimno. Pisnęłabym na ten widok, ale był przy mnie Sebastian. Natychmiast nadałam swojej twarzy żelazną maskę i byłam obojętna na każdy ruch Herondale'a.
- Jeśli chcesz wiedzieć to muszę jej wyjaśnić okoliczności w jakich się tutaj zjawiliśmy.
- Ciekawe.. - uniósł brew i przeniósł spojrzenie właśnie na mnie. - Jak się nazywasz, złotko ? 
- Clarissa Morgenstern. - odparłam zimnym tonem. - I na przyszłość : nie mów do mnie złotko, bo zmarzę ci ten twój uśmiech z twojej pięknej twarzyczki.
                     Zaśmiał się w tym samym momencie co Sebastian.
- Skąd ją wytrzasnąłeś ? - zapytał z podziwem w głosie.
- Jest moją siostrą. - zmroził go wzrokiem. - I dziewczyną. Więc jeśli będziesz się do niej przystawiał to coś ci się może stać.
- Jesteśmy w Instytucie, bez obaw. - jego oczy błysnęły tak szybko, że ledwie zauważalnie.
                     Resztę śniadania przesiedzieliśmy w ciszy. Jace Herondale ciągle się na mnie patrzył, a ja próbowałam nie spłonąć rumieńcem. Kiedy wstałam od stołu i zmierzałam do wyjścia razem z moim bratem, uśmiechnął się i odparł :
- Jakbyś potrzebowała jakiegoś odpowiedniejszego towarzystwa, to zapytał Isabelle Lightwood, gdzie jest mój pokój. 
- Z pewnością będę o tobie pamiętała. - mruknęłam i wyszłam z kuchni. Kiedy znalazłam się sama na sam z chłopakiem krzyknęłam : - Boże, co za cholerny dupek ! - niezmiernie seksowny dupek, który jest chamski i zarazem mnie pociąga, dodałam w myślach. - Jak można być taką osobą ? - oburzyłam się.
- Kochanie, to Jace Herondale, on od zawsze taki był i nic tego nie zmieni. Charakter Herondale'ów od wieków się nie zmienił. Znam go na tyle dobrze, żeby wiedzieć, że będzie cię podrywał, do momentu kiedy mu się oprzesz i pójdziesz z nim do łóżka. Jeśli tego nie osiągnie, będzie próbował do bólu. I mam nadzieję, że mu nie ulegniesz.
                     Pewnie mu ulegnę, wyszeptałam w myśli. Natychmiast potrząsnęłam głową, a Sebastian widząc ten ruch uśmiechnął się do mnie.
- Dzielna dziewczynka. - wymamrotał i przysunął mnie jednym ruchem do siebie. - Nie zdradzisz mnie z nim, prawda ? 
                     Moje serce mocniej zabiło, a ja przez chwilę przestałam oddychać. Uśmiechnęłam się do niego i pocałowałam go w szyję. Uznał ten ruch za potwierdzenie, bo po chwili powiedział :
- Dziękuję, Clary. Zróbmy coś. - zaproponował i uśmiechnął się do mnie smutno.
- Miałeś iść do Maryse i wyjaśnić jej dlaczego tutaj się zatrzymaliśmy. - przypomniałam mu. - Miejmy to z głowy. - mruknęłam.
                     Przytaknął, wziął mnie za rękę i zaprowadził w stronę biblioteki. Po drodze minęliśmy Aleca Lightwooda, opierającego się niedbale o ścianę. Kiedy obok niego przeszliśmy, niebieskooki podążył wzrokiem za Sebastianem, zamrugał szybko, wyprostował się i ruszył gwałtownie w przeciwną stronę. Dlaczego tak się zachowuje ?, zapytałam samą siebie w myśli. Czy przez te wszystkie wizyty, między nimi coś się działo ? A może Sebastian skrzywdził jego siostrę ? Wolę nie pytać go o takie rzeczy. Nie chcę mu zadawać kolejnych cierpień z przeszłości.  Byłam zbyt pogrążona myślami, aby zauważyć, że weszliśmy do biblioteki.
^^^

* chyba nie ma potrzeby opisywania biblioteki, skoro czytaliście książkę xd *

- Prawdziwa biblioteka.. - wyszeptałam zaskoczona jej wielkością. Zeszliśmy po schodach, w pomieszczeniu było słuchać stukanie moich butów i oddech Sebastiana. Na dole, przy mahoniowym biurku siedziała Maryse Lightwood. Pisanie listu pochłonęło jej całą uwagę, na tyle aby nie usłyszała zamykanych drzwi i naszych kroków, kiedy szliśmy w jej stronę.
- Maryse.. - zaczął Morgenstern, a kobieta natychmiast odwróciła wzrok od listu i spojrzała na nas, z lekkim uśmiechem.
- Dzień dobry. - powiedziałam zawstydzona. - Mieliśmy się dzisiaj zgłosić do pani i powiedzieć dlaczego wczoraj się pojawiliśmy. - spróbowałam się uśmiechnąć, ale wyszedł mi grymas. Nie wiem dlaczego, ale się jej boję.
- Pamiętam. Sebastianie, wytłumaczysz mi tą sprawę ? Bo jak widzę twoja siostra się mnie trochę wstydzi. - kiedy wypowiedziała te słowa, gwałtownie spłonęłam rumieńcem i spuściłam głowę. Próbowałam wymówić ' przepraszam ', ale z moich ust wydobył się tylko bełkot. Kobieta może wydawała się muła, ale wstydziłam się na nią spojrzeć. - Nie musisz się mnie bać. Jestem Nocną Łowczynią, kobietą, która przestrzega Prawa i pomaga Podziemnym jak zarówno i Przyziemnym.
- Kiedy poznasz ją bliżej, będzie dla ciebie jak matka. - mruknął mi do ucha, muskając przy tym swoimi ustami mój policzek. Chwilę później zwrócił się do pani Lightwood. - Przepraszamy za wczorajszą porę, ale Valentine nie dał nam hm.. Może powiem to inaczej. Cała akcja zadziała się wieczorem i zaczęliśmy się spierać, to będzie dobre określenie. I w taki sposób wylądowaliśmy w Instytucie.
                     Kobieta potarła skronie jakby chciała coś sobie przypomnieć.
- Mógłbyś jaśniej Sebastianie ? O co dokładniej się pokłóciliście ? 
                     Tym razem to ja zabrałam głos, ponieważ cała ta akcja to była moja wina.
- Pani Lightwood, praktycznie to moja wina. Oznajmiłam mu, że go nienawidzę, że go nie kocham itede. Na koniec naszej rozmowy, powiedział, że znajdzie nas wszędzie. Obawiam się, że może wiedzieć gdzie się podziewamy. Jak nas znajdzie, to razem z moim bratem nie chcielibyśmy robić kłopotów Instytutowi. - spojrzałam na nich smutnym wzrokiem. - Przepraszam. 
- Nie masz za co, złotko. - Maryse uśmiechnęła się lekko. - Valentine nie będzie was jeszcze szukał. Dopiero za cztery dni, a może dopiero za tydzień zacznie poszukiwania i pierwszy budynek jaki będzie chciał przeszukać to będzie Instytut. - westchnęła ciężko, a na jej czole pojawiły się zmarszczki, jakby nagle postarzała się o kilka lat. - Dziękuję za tę krótką rozmowę. - to chyba był znak, żebyśmy sobie już poszli.
                     Sebastian skinął głową i ruszył przed siebie w stronę drzwi. Podążyłam z nim.
________________________________________________________________________________

Nareszcie rozdział 2 ! Dziękuję za wsze komentarze i wyświetlenia, jesteście wielcy :') Rozdział jest długi, ponieważ chciałam wam wynagrodzić poprzednie posty i ich długość. Mam nadzieję , że się spodoba i prosiłabym o szczere komentowanie. Dziękuję :*

piątek, 13 czerwca 2014

Rozdział 1

                      Obudziłam się. Rozejrzałam się wokół siebie. Widziałam ciemność i nic poza nią. Co to był za sen ? Sebastian wyznający mi miłość ? Kocham go, ale.. Potrząsnęłam głową i usłyszałam zaspany głos obok mnie.
- Co się dzieje, Clary ? - należał on do Sebastiana. Podniósł się do pozycji siedzącej i objął mnie. - Koszmar ? - zapytał z troską.
- Nie. - wychrypiałam. - Zwykły sen. Najzwyczajniejszy sen jaki może przyśnić się człowiekowi.
- Pamiętaj, że nie jesteś człowiekiem. Jesteś zupełnie kim innym, istotą która może objąć władzę nad światem. Opowiesz mi ten sen, Clary ?
                      Potrząsnęłam przecząco głową. Gdyby się dowiedział co on robił w tym śnie..
- N-ni-nie mogę. - wyjąkałam słabo. Sen odzwierciedlił kawałek prawdy mojego życia : kochałam Sebastiana Morgensterna, już nie jako brata, ale zupełnie kogo innego. Naprawdę go kochałam, więc teraz gdy mnie przytulał i był tak blisko mnie nie mogłam znieść jego obecności. Odsunęłam się od niego na odległość pół metra i spojrzałam na niego. - Nie opowiem ci.
- Dlaczego ? - wyciągnął rękę i dotknął mojego policzka. - Dlaczego tego nie zrobisz ? - zadrżałam pod jego dotykiem. Ręka, pełna blizn, zgrubień i całkowicie zimna, była delikatna. - Powiesz mi ? - czy jego głos był błagalny ?
- Sebastianie... Nie mogę. - otarłam łzę.
                      Przysunął się do mnie bliżej i wyszeptał do ucha :
- Jestem twoim bratem i mi możesz zaufać. - czułam jak jego usta musnęły lekko moje ucho, kiedy mówił.
                      Westchnęłam i opowiedziałam mu wszystko. Słuchał pogrążony w całkowitej ciszy, a kiedy skończyłam zapytał słabo : czy to wszystko ? Kiwnęłam głową.
- Nie mam pojęcia skąd w ogóle pomysł na sen z mojej strony.. Kocham cię, ale.. Jesteś moim bratem, a to co się wydarzyło w tym... Chciałabym, żebyś teraz mnie pocałował, powiedział, że mnie kochasz, że wszystko będzie dobrze i, że żywisz do mnie jakiekolwiek inne uczucia oprócz siostrzanej miłości ! Nie wiem dlaczego ci o tym wszystkim mówię, przecież i tak to nie będzie prawda, bo mnie nie pokochasz w ten sposób w jaki ja kocham ciebie. Zapomnij o tym wszystkim co mówiłam.
- Nie zapomnę. - powiedział. - Jak mógłby zapomnieć o osobie, która wyraziła co do mnie czuje ? - dostrzegłam cień uśmiechu na jego ustach. - Możemy być sobie przeznaczeni, wiesz o tym, prawda ? - pocałował mnie, tylko tak naprawdę, nie jak w żadnym śnie. Z początku zszokowana nie oddała  pocałunku, więc całował moje nieruchome usta i po chwili się odsunął. - Myślałem, że..
- Oczywiście, że chciałam. - odparłam i przyciągnęłam go do siebie. - Kocham cię, Sebastianie Morgenstern. - pocałowałam go. Zanurzyłam ręce w jego białych i gęstych włosach. On natomiast objął mnie w tali i posadził na swoich kolanach. Czy ta noc mogłaby być szczęśliwsza ? Całował mnie coraz mocniej i gwałtowniej. Trudno było mi złapać oddech, ale odwzajemniałam jego pocałunki. Jego usta pasowały idealnie do moich warg.Sebastian naparł na mnie całym swoim ciałem, a ja położyłam się na miękkiej pościeli. Pocałował mnie w szyję, a ja zaczęłam ściągać mu koszulkę.
- O takiej bliskości mogłam tylko sobie pomarzyć. - powiedziałam i rzuciłam jego koszulę w kąt. Był ciemno, ale widziałam rysujące się mięśnie na jego seksownym brzuchu. Westchnęłam zadowolona z widoku.
- Jednak to jest prawda. Wiesz jak się cholernie bałem tego, że jak ci powiem co do ciebie czuję, to mnie odrzucisz ? Nie będziesz chciała ze mną rozmawiać, patrzeć na mnie ? Teraz dziękuję Aniołowi, za to, że mnie pokochałaś. - po raz kolejny jego usta musnęły moje. - Gdybym wiedział o twoim uczuciu powiedziałbym ci wcześniej. - przez chwilę nic nie mówił, jednak cisza panująca wokół nas nie była niezręczna. - Ucieknijmy. - zaproponował a po chwili dodał. : - Do Instytutu. Co o tym sądzisz ?
                      Ucieczka. Instytut. Sebastian. Ja. Morgenstern'owie. Życie bez Valentine'a, bez Jocelyn. Tak.
- Zgadzam się. - powiedziałam. - Zróbmy to. Mam dość tego domu, wszystkiego co w nim jest. Nie chcę takiego życia. - odparłam i pocałowałam go lekko w nos. - Teraz ? Jutro, kiedy ?
- Teraz ? - zapytał, niemal widziałam jak na jego ustach zagościł zimny, nieuczciwy, łobuzerski uśmiech.
- Ale to za kilka minut. Mam coś do załatwienia. - wymruczałam i musnęłam ręką jego klatkę piersiową.
- Czy ta sprawa nie może zaczekać ? - zapytał i podsunął do góry moją koszulkę do spania.
                      Pokręciłam głową, podniosłam się na łokciach i spojrzałam w jego genialne oczy.
- Na Anioła, ile ja bym dała za to, żeby przeżyć swój pierwszy raz z tobą. - zamknęłam oczy. - Przepraszam. - wydukałam.
- Nie masz za co. Jeśli chcesz.. - przerwałam mu.
- Zaproponowałam to i się od razu zgodziłeś ? Czy ty mi aż tak ufasz ? Zawsze mogę udawać uczucie do ciebie, tylko po to, aby się z tobą przespać. Przemyślałeś to ?
- Tak, ale Clary.. Jesteś osobą, która nikogo by nie skrzywdziła. Ufam ci. Cholernie ci ufam. - pogłaskał mnie po policzku, a później zaczął całować moje spierzchnięte usta. Kochany Sebastian. Zdjął moją koszulkę, więc zostałam tylko w samej bieliźnie. - Jesteś jeszcze bardziej seksowna bez ubrań, a już całkowicie bez.. - zamruczał i po raz kolejny ten nocy mnie pocałował.
- Poczekaj. - mruknęłam i wyswobodziłam się z jego objęć. - Daj mi pięć minut, okay ? - wstałam z łóżka i poszłam do łazienki, biorąc po drodze stelę z komody.
- Czekam na ciebie. - powiedział. Łóżko lekko zaskrzypiała, co oznaczało, że się położył.

^^^

                      Spojrzałam na swoje odbicie. Włosy całkowicie potargane. Oczy podkrążone. Położyłam stelę na umywalce i sięgnęłam po szczotkę do włosów. Rozczesałam rude loki i związałam je w wysokiego kucyka, umyłam zęby, nałożyłam błyszczyk o truskawkowym smaku, oraz użyłam podkładu i tuszu do rzęs. Wyglądałam lepiej, choć ciągle nie idealnie.
- Nie jestem przecież jakąś modelką, która się obudzi i wygląda idealnie. - warknęłam sama do siebie.
                      Sięgnęłam po narzędzie, którym każdy Nocny Łowca rysował runy. Chwilę później na moim ciele pojawiła się runa Nieustraszoności, Siły,Szybkości,Bezszelestności, Wzroku i Wyglądu. Wyprostowałam się i wyszłam z łazienki. Dzięki Wzrokowi widziałam Sebastiana w ciemności. Leżał luźno na łóżku z zamkniętymi oczami, ale na jego ustach błąkał się uśmiech.
                      Położyłam się obok niego i pocałowałam go.
- Jakość inaczej wyglądasz. - powiedział pomiędzy pocałunkami.
- No jak ? - zapytałam ze zdziwieniem.
- Seksowniej. - mruknął mi do ucha. - Przepraszam, to nie możliwe. Nie da się wyglądać seksowniej. - objął moje biodra i przyciągnął mnie do siebie bliżej. - Pragnę cię, Clarisso Morgenstern. - dotknął językiem mojej dolnej wargi, zadrżałam pod jego dotykiem. - Bądźmy tej nocy parą, która kocha się do szaleństwa, nie są rodzeństwem i nie mieszkają z rodzicami, którzy się wpieprzający. A później uciekniemy do Instytut. Zgadzasz się ?
- Tak. - ucieczka z tego cholernego domu by mi się przydała. Pocałowałam go w szyję. Jednym ruchem położyłam go na sobie i zaczęłam darząc jego ciało ( na tyle ile mogłam ) pocałunkami. W jego oczach malowało się zdziwienie.
- Nie poznałeś mnie jeszcze od tej strony ? - zapytałam z uśmiechem na ustach.
- Nie, ale dzisiaj mam okazję to zrobić. - pocałował moje usta i ugryzł mnie w wargę. Poczułam krew. Sebastian zamruczał i zaczął jeździć ręką po moim ciele. Kiedy dotarł na dół brzucha zaczęłam się głośno śmiać.
- Mam łaskotki idioto ! - krzyknęłam, ale nic to nie dało, ponieważ Sebastian zaczął mnie nachalniej łaskotać. Chwilę później na schodach rozległy się kroki, które poznałam od razu. Valentine. - Ojciec. - wyszeptałam mu do ucha, ale on tylko wzruszył ramionami i mnie pocałował.
- Zaraz. - kolejny pocałunek. Drzwi do mojego pokoju otworzyły się. Tak jak myślałam, Valentine przyszedł mnie odwiedzić. Dzięki mojej runie Szybkości zdążyłam usiąść na drugim końcu łóżka, całkowicie rozluźniona. W oczach Sebastiana dokładnie widziałam nienawiść.
- Co się tutaj dzieje ? - zapytał z zimnym wzrokiem, którym zmierzył mojego brata, a później mnie. - Dlaczego jesteś w staniku ?
                      Powiedziałam pierwszą rzecz jaka przyszła mi do głowy.
- Gorąco mi. - warknęłam. - Czy już nie mogę przebywać we własnym pokoju ubrana w stanik ? Zabierzesz mnie do więzienia za ten wyskok ? - zakpiłam. - Powodzenia.
- Zamknij się. Za dużo sobie ostatnio pozwalasz. - Co tutaj robisz, Sebastianie ? - serce mi szybciej zabiło, jednak wziął jego na ogień.
- Rozmawiałem z Clarissą, ojcze. - powiedział neutralnym tonem głosu. - To jest moja siostra i muszę jej czasem wysłuchać, czyż nie ? - na Anioła jak on genialnie udawał.
- O czym  ci naopowiadała ?
- O wszystkim i o niczym. - mruknęłam stukając paznokciami o deskę na łóżku.
- Clarisso bądź milsza dla swojego ojca.
- Nienawidzę cię, a ty dobrze o tym wiesz. Ty odwzajemniasz moje uczucie, więc jesteśmy kwita. Mam ochotę cię zabić, w każdej chwili kiedy cię widzę, jesteś niewdzięczny, bez uczuć, lodowaty ! Jedyną osobą w tym cholernym domu Morgenstern'ów, która ma  z a w s z e  czas, żeby mnie wysłuchać, to Sebastian ! I jemu najbardziej ufam, bo go kocham. A ty nie znasz nawet tego uczucia. Wyjdź z mojego pokoju.
- Jesteś wredną s...
- Przestań ! - krzyknął Sebastian i gwałtownie podniósł się z łóżka. Podszedł do Valentine'a i spojrzał mu w oczy. - Dlaczego jesteś taki nie kochający ? Wiesz jak ona się czuje ?
- Sebastianie.. - zaczęłam, ale przerwał mi machnięciem ręki.
- Nie, Clary. - powiedział. - Mam dość, nie chce tutaj już więcej mieszkać.
- Nie możesz. - warknął Valentine podchodząc do syna. - Nigdzie się stąd nie wybierasz. Zostajesz tutaj razem ze swoją siostrą. I nie masz już nic więcej do gadania.
- Nienawidzę cię. - wyszeptał, złapał mnie za rękę i przepchnął się obok swojego ojca. - Żegnam, już nie jesteśmy spokrewnieni.
- Jestem twoim ojcem i nim będę. Nie zapomnij, kto sprawił, że jesteś jaki jesteś. Wiem, że za kilka dni wrócisz, bo się stęsknisz za domem. Uciekaj i tak cię znajdę. - wzruszył ramionami.
- Nie byłbym tego taki pewien. - wyszliśmy z sypialni, szybkim krokiem przeszliśmy dom i znaleźliśmy się na dworze. Po drodze zarzuciłam na siebie bluzę brata.
                      Podeszłam do drzewa i osunęłam się o jego pień. Sebastian już otwierał usta, żeby coś powiedzieć, ale nie dopuściłam go do słowa.
- Sebastianie starczy. - zamknęłam oczy. - To nie twoja wina, że Valentine jest taką osobą. Za nic się nie winię, ale.. Wiesz jak dojść do Instytutu ?  - ostatnie zdanie wypowiedziałam szeptem. Podszedł, usiadł obok i pocałował w głowę, przytulając mnie. - Powiedz, że wszystko będzie okay.. Bo będzie, prawda?
- Będzie. Mam taką nadzieję. Musi być okay.. W końcu nie ma innego wyjścia, żeby nie było. Poradzimy sobie jakoś. Jesteśmy Morgenstern'ami. - powiedział mocnym tonem.

________________________________________________________________________________

To na tyle. Mam nadzieję, że rozdział tak samo jak muzyka, którą dodałam na bloga, Wam się spodoba. Rozdział 2 właśnie piszę na telefonie, ale nie wiem kiedy się tutaj pojawi, może za niedługo. Piszcie szczere opinie na temat ' mojej twórczości ' jeśli tak to można nazwać. Dziękuję za ponad 400 wejść, przez ten krótki czas oraz 7 obserwatorów. Naprawdę mogę na Was i na Waszych komentarzach polegać. Co do dwóch opinii : Nie, Clary ( jak na razie ) nie poznała Jace'a, Luke'a i innych osób znanych z książki :). Oraz używam imion ' Sebastian ' i ' Jonathan ' ponieważ wydaje mi się właściwe używanie jego ' drugiego ' imienia w sytuacjach poważnych. Jeśli mielibyście jakieś wątpliwości, chcielibyście o coś zapytać, to zadawajcie pytania w komentarzach lub na moim asku spróbuję na wszystkie odpowiedzieć. Jeszcze raz Wam bardzo dziękuję i mam nadzieję, że będziecie oczekiwać kolejnego rozdziału ! <3 Dobra, zapomniałam xd Przepraszam za to, ze rozdziały są krótkie, ale w notatkach w telefonie wydają się długie, a nie chcę już psuć tego co tam napisałam :( I wybaczcie powtórzenia i literówki. :<


piątek, 6 czerwca 2014

Prolog

- Clarisso, chodź na kolację. - głos Valentine'a rozległ się za drzwiami mojego pokoju. Westchnęłam ciężko.
                      Spojrzałam na swoje rude loki w lustrze. Ugładziłam je ręką. Nic, nadal nie chciały się ułożyć.
- Clarisso.. - ton głosu się zmienił. Był ponaglający i zimny.
- Zaraz ! - krzyknęłam. - Nie mogę się w spokoju przyszykować ?
- Za pięć minut widzę cię w jadalni. - usłyszałam jak schodzi bez pośpiechu po schodach.
                      Jak zwykle musiałam założyć suknię wieczorową i do tego buty na obcasach. Kolacja. Najgorsze, według mnie, słowo w tym domu. Zawsze oznaczało spotkanie całej rodziny w jadalni przy stole, wspólne zjedzenie posiłków, którym towarzyszyły wymiany zdań Valentine'a i Jocelyn. Mój brat - Sebastian - również nie lubił wspólnego jedzenia. Wolał siedzieć w swoim pokoju i snuć plany jak zapanować nad światem, chociaż ostatnio mu trochę z tym przeszło. Jednak nie całkowicie.
                      Wzięłam do ręki długą, zwiewną czarną sukienkę, którą zakładałam na różne uroczystości. Zdjęłam szarą koszulkę, spodnie i buty. Cisnęłam je w kąt łazienki. Włożyłam na siebie sukienkę, zapięłam z boku suwak i założyłam pod kolor buty.Spojrzałam na swoje odbicie. Przez białą skórę na twarzy, szyi, rękach wyglądałam okropnie. Cała blada, rude włosy, ubrana na czarno. Jednym słowem : trup. Uczesałam włosy w wysoki kucyk i wyszłam z pomieszczenia.
- Nienawidzę kolacji.. - warknął Sebastian siedząc na moim łóżku. Nie słyszałam jak wchodził do pokoju, ani jak otwierał drzwi. - Nienawidzę tych ich rozmów o naszej przyszłości, o Clave, o demonach i innych Nocnych Łowcach. Idiotyczne.
                      Przyznam. Wyglądał idealnie, nie ślicznie,lecz idealnie. Koszula niedbale zarzucona na ciało, czarne spodnie i wojskowe buty. Białe, lekko zmierzwione włosy, czarne oczy, ze srebrem wokół źrenicy. Jego styl bycia, ironiczny, zimny, obojętny na losu innych osób. Liczyła się tylko władza. Czasami żałuję, że jest tylko moim bratem, a nie kimś więcej.. Odrzuciłam tę myśl. Usiadłam obok niego i położyłam się na łóżku, nie zważając na materiał z jakiego wykonana była sukienka. Podobno łatwo się gniecie. Pieprzyć to.
- Nienawidzę żadnych posiłków z całą rodziną, sukienek i wysokich obcasów. Nienawidzę myśli, że kiedyś będę musiała się z tobą rozdzielić, że kiedyś będę musiała od ciebie odejść. Sebastianie, nie chcę życia bez ciebie. - poczułam jak pod jego ciężarem ciała ugniata się materac, przytula mnie i całuje w czoło, mówiąc.
- Nie zostawię cię, Clarisso. - przytuliłam się do niego mocniej. Nasze ciała pasowały do siebie idealnie, jakby były jednością.
                      Leżeliśmy tak przez kilka minut. Jako pierwszy odezwał się mój brat.
- Powinniśmy już iść. Valentine nie będzie zadowolony z naszego spóźnienia. Jednak dom Morgenstern'ów utrzymuje dyscyplinę. - wymruczał i z gracją wstał z łóżka, spojrzał na mnie i wyciągnął rękę, którą złapałam. Jednym ruchem stawił mnie na nogach. Miałam rację. Sukienka była cała pognieciona, ale to już nie mój problem. I tak jej nie lubiłam. - Chodźmy już. - ponaglił mnie.

^^^

- Spóźniliście się. - Valentine siedział na skórzanym krześle z kielichem w ręku. - Siadać. - rozkazał chłodnym tonem.
                      Opadłam ciężko na krzesło. Sebastian usiadł obok mnie i wywrócił oczami. Jego usta powiedziały bezgłośnie zaraz się zacznie..
- Valentine ma do Was pewną sprawę, jaką jest.. - zaczęła Jocelyn, ale jej mąż gwałtownie przerwał jej wypowiedź.
- Spóźniliście się, to jest pierwsza rzecz. Dlaczego ? Druga sprawa, musimy porozmawiać. I to poważnie. Ale zacznijmy od wytłumaczenia pierwszej rzeczy. Więc dlaczego ?
- Przytulaliśmy się. - mruknęłam i spuściłam wzrok na blat stołu.
                      Usłyszałam szuranie krzesła. Sebastian wstał i zmierzył wzrokiem rodziców, uderzył pięścią w stół i wyszedł z gracją z jadalni. Wiedziałam dokąd pójdzie. Park, jedyne miejsce gdzie może przemyśleć swoje sprawy.
- Co to ma znaczyć ?!- krzyknął Valentine, ale wybiegłam z pomieszczenia.
- Wytłumacz to wszystko ! Wracaj ! - krzyknęła za mną Jocelyn.

^^^

                      Rozejrzałam się po parku, lecz nie mogłam nigdzie znaleźć swojego brata.
- Gdzie jesteś, Sebastianie ? - zapytałam cicho, a po moim policzku poleciała łza. Płakałam rzadko, prawie wcale, ale kiedy w grę wchodził mój brat.. Płakałam. Naprawdę się o niego martwiłam. Poczułam czyjąś zimną rękę na ramieniu. Krzyknąłem.
- Clarisso, to ja.. - wyszeptał mi do ucha Sebastian, objął mnie z tyłu i przytulił się do mojego ciała. - Spokojnie.
- Dlaczego tak zareagowałeś na to, że powiedziałam Valentine'owi i Jocelyn o tym, że się przytulaliśmy ? 
- Nie chcę, żeby oni wiedzieli o takich sprawach między nami. - odwróciłam się do niego i spojrzałam w jego czarne oczy. Nadal mnie obejmował. - Valentine.. - pokręcił głową.
- Dlaczego ?
- W ich oczach powinniśmy być jak brat i siostra, jednak.. Clary, kocham cię. Kocham cię tak naprawdę, nie jak brat siostrę, inaczej. Zupełnie inaczej.. - wyszeptał.
- Sebastianie.. - zaczęłam, ale pocałował mnie w usta. Dobrze, czekałam na ten moment od zawsze. Jego ciepłe usta, musnęły moje. 
- Nie chce być dłużej twoim bratem. Chce być kimś więcej. Nocnych Łowców nie obchodzi DNA. Możemy być razem.. Oczywiście jeśli chcesz.. - wyszeptał w moje usta.
                     Zamarłam. To było moje marzenie, kochałam go jako brata i kochałabym go jako zupełnie inną osobę.
- Johnatanie.. - zaczęłam i gwałtownie przerwałam, ponieważ nie widziałam co wykrztusić dalej. Nie wiedziałam kompletnie nic. Pustka. - Valentine, Jocelyn.. - wymieniłam imiona rodziców, a chwilę później spuściłam głowę i zaszlochałam.
- Ucieknijmy. - zaproponował i uniósł mój podbródek dwoma palcami.
- Nivy gdzie ? - zapytałam słabo, ale wytrzymałam jego wzrok.
- Do Instytutu. Wiem, że może to nie jest odpowiednie miejsce dla dzieci Morgenstern'ów, ale nie mam innych pomysłów. Proszę zrób to dla mnie i zapomnij o Valentinie, Jocelyn, tamtym domu.. Bądźmy tylko my. Ja i ty. - wolną rękę ujął mój nadgarstek i spojrzał w oczy. - Co sądzisz o panowaniu nad tym światem ? Sebastian i Clarisso Morgenstern, Nocni Łowcy, którzy objęli władzę nad światem, rozsypaliby Clave a każde domy byłyby po ich stronie. Brzmi ładnie, prawda ? - zapytał rozmarzony.

_________________________________________________________________________________

Pojawił się Prolog, mam nadzieję, że sie spodoba. Prosiłabym o wasze komentarze dotyczące posta i co sądzicie na ten temat. Dziękuję i pozdrawiam <3