niedziela, 14 lutego 2016

Rozdział 8

                      Uniosłam wysoko brwi całkowicie zaskoczona słowami, które przed chwilą opuściły usta Aleca. Przyznam, zabolało. I to bardzo.
Nie przejmuj się nim, Clary. - pocieszyła mnie Isabelle łapiąc moją dłoń i uśmiechając się przepraszająco. - Po jakimś czasie mu przyjdzie, zawsze jest taki w stosunku do nowych osób w Insytucie, które pierwszy raz widzi. - westchnęła.
- To nie ty powinnaś przepraszać, Isabelle. - odezwał się Jace z błyskiem w oku, po czym zwrócił się w moją stronę - Alec już taki jest. Jedyną osobą dla której jest miły jestem ja.
                      Przewróciłam oczami. Oczywiście, panie Dupku.
- Ciekawe dlaczego, Jace? - spytała sarkastycznie Isabelle patrząc wyzywająco na brata jednocześnie wkładając swoją srebrną bransoletkę w kształcie wijącego się węża na prawe przedramię.
- Nie wracajmy do tego tematu. Nie dzisiaj. - wyszeptał a jego oczy zrobiły się smutne.
- Okay może po prostu o tym zapomnimy i pójdziemy tam gdzie mamy iść? - zaproponowałam widząc, a raczej czując napiętą atmosferę panującą miedzy rodzeństwem.
- Idealny pomysł. - warknął Jace w moją stronę po czym wyszedł szybkim krokiem z Instytutu trzaskając, tak samo jak Alec, drzwiami.
                      Nigdy w życiu nie widziałam tak zmiennego charakteru jak u Jace’a. Czy to jest w ogóle możliwe? 
- On jest chyba największym bipolarnym człowiekiem na całym świecie. - zauważyłam wzdychając.
- Ma teraz ciężką sytuację. - stwierdziła spoglądając na drzwi, za którymi zniknął Jace. - Oni oboje mają ciężką sytuację. - poprawiła się. 
                      Nie wiedziałam co mam odpowiedzieć, więc tylko kiwnęłam głową przygryzając wargę. W tym momencie cała pewność mnie z siebie uciekła i już nie chciałam iść na tą imprezę, jednocześnie się bojąc, że coś się stanie, czego nie odkręcę. 
- Alec jest gejem. - wypaliła Isabelle a mnie kompletnie wmurowało w podłogę. 
- C-co? -wyjąkałam zszokowana wiadomością, która opuściła jej usta.
- Mój brat jest gejem i jest zakochany w Jace’ie. - powtórzyła.
- Oh… T-to dlatego tak się.. - nie dokończyłam, ponieważ Izzy przerwała mi biorąc mnie za rękę i wychodząc z Instytutu.
- Tak. Widzi jak Jace na ciebie patrzy i jest zazdrosny. Nie jest w nim zakochany od kilku dni, tylko mogłabym powiedzieć, że od kilku lat. Zawsze jest Jace to, Jace tamto. Wszędzie za nim chodzi i stara się przy nim być w każdej chwili. Alec jest osobą, która naprawdę kocha i stara się aby ktoś to odwzajemnił. Jace wie o uczuciach mojego brata, lecz nie chce o ty rozmawiać ani ze mną już szczególnie z nim. Jak widzisz unika tego tematu i od razu robi się inny, niż był przed rozpoczęciem tematu. Gdyby Jace okazałby się gejem… Alec na niego nie zasługuje. - podsumowała dziewczyna z cichym westchnięciem, na co ścisnęłam jej dłoń.
- Jace to dupek, Alec powinien znaleźć sobie kogoś lepszego.
- Oni są dla siebie dobrzy, Clary. Chodzi o to, że Jace jest… inny. - mruknęła pod nosem i skręciłyśmy z oświetlonej drogi do ciemnego zaułku. Bransoletka dziewczyny lekko połyskiwała w ciemności. 
- Nie mam nic do Aleca. - zapewniłam ją.
- Wiem. - uśmiechnęła się. - Ja też nie, jest moim bratem. Ale Clave ma i rodzice również. Nocny Łowca, który jest homoseksualistą? Przecież to niedorzeczne. - prychnęła. - Liczy się charakter i to kim człowiek jest a nie jego orientacja seksualna, która nie powinna być aż tak krytykowana. 
- Miejmy nadzieję, że kiedyś Clave w końcu… - nie dokończyłam zdania, ponieważ dziewczyna mi przerwała.
- Jesteśmy już. - puściła moją dłoń i popchnęła mosiężną furtkę prowadzącą na podwórko gospodarza imprezy. - Idziesz? - obejrzała się za siebie i chwilę na mnie poczekała za nim do niej nie dołączyłam.
- Fajnie miejsce. Z dala od… wszystkiego. 
- W takich miejscach można być sobą. - powiedziała po czym bez pukania, weszła do dużego domu.
                      Podążyłam za dziewczyną i zamknęłam za sobą drzwi aby zimne powietrze nie przedostało się do środka. 
                      W domu byli dosłownie wszyscy. Począwszy od faerie po czarownikach, wilkołakach, wampirach a skończywszy na Nocnych Łowcach. Mieszanka wszystkich ras w jednym miejscu. I na pierwszy rzut oka nikomu to nie przeszkadzało, lecz pewnie niedługo zacznie się coś dziać, a ja nie chciałabym być w jednym pomieszczeniu z walczącym wilkołakiem i wampirem, ponieważ mogę się tylko domyślać jak ta bójka się skończy. 
- Izzy, jesteś pewna, ze jesteśmy we właściwym miejscu? - spytałam dziewczynę z lekkim szokiem, na co ona tylko się uśmiechnęła, pokiwała głową i zniknęła gdzieś w tłumie faerie. 
                      Westchnęłam lekko zszokowana tym, że zostawiła mnie w śród stworzeń których nie znałam, choć czego mogłam się spodziewać po tej dziewczynie. Przygryzłam zdenerwowana wargę, czując na sobie wzrok kilku par oczu. Jak się okazało były to wampiry, jakżeby inaczej. Obciągnęłam i tak już dosyć obcisłą sukienkę i poprawiłam ramiączko, ponieważ lekko zsunęło mi się z ramienia. Spojrzałam jeszcze raz na tłum mając choć trochę nadziei, że znajdę w nim choćby Jace'a. Oczywiście, że się myliłam. Jego też nigdzie nie było.
- Po prostu świetnie! - warknęłam sama do siebie będąc zdenerwowana, na to, że zgodziłam się tutaj przyjść bo chciałam 'odetchnąć'. Jak na razie czuję się tylko gorzej, bo nie wiem co mam robić i gdzie się podziać. 
                      Odwróciłam się z zamiarem wyjścia i wrócenia do Instytutu, ale wpadłam na coś twardego. Spojrzałam do góry i zobaczyłam złote kocie oczy, przeszywające mnie na wylot. Było w nich coś… Niesamowitego a jednocześnie strasznego i oryginalnego.
- Magnus Bane. - a więc to jest Magnus. - Wysoki Czarnoksiężnik Brooklynu. - przedstawił się, a na jego ustach zawitał lekki uśmiech.
- Clary Morgenstern. Córka Valentine'a. - uniosłam brwi czekając na reakcję mężczyzny na którego przez przypadek wpadłam. 
- Miło poznać jedno z rodzeństwa Morgensternów. Nie powiem, że to codzienność widzieć, któreś z was, bo byłoby to kłamstwo. - jego oczy lekko zabłyszczały.
- Powiedzmy, że mój brat nie jest za bardzo towarzyski jeśli chodzi o wspólne spędzanie czasu z innymi rasami niż Nocni Łowcy. 
                      Magnus tylko przewrócił oczami i pstryknął palcami, a po chwili w jego dłoni pojawiła się szklanka za pewnie z whiskey, wypełnioną do połowy pojemności.
- Porozmawiajmy. - stwierdził i poszedł przed siebie, aby po chwili skręcić do jakiegoś pokoju.
                      Lekko oszołomiona podążyłam za czarnowłosym przepychając się przez tłum podpitych już ludzi. Najgorsze było to, że nie widziałam nigdzie ani Aleca, Isabelle czy Jace'a, który powinien krążyć zapewne gdzieś obok tych wszystkich panienek.
                      Rozsunęłam zasłonę oddzielającą salon od najprawdopodobniej pokoju Magnusa Bane'a i weszłam do środka. Wyobrażałam sobie to pomieszczenie zupełnie inaczej niż czerwone ściany, drewniane czarne łóżko i stare biurko stojące obok okna. To było… Takie niemagnusowate, jak nie w jego stylu, choć poznałam go przed chwilą.
- Usiądź, skarbie. - wykonał ruch wskazujący na fotel, którego wcześniej nie zauważyłam. Przeczesałam włosy i usiadłam. - Więc, co tutaj robisz? 
- Uh, chciałam oddalić swoje wszystkie myśli krążące wokół…- nie skończyłam, ponieważ przerwał mi czarownik.
- Jace'a. - pokiwał głową a ja tylko otworzyłam z zaskoczenia buzię. 
- Skąd wiesz? - spytałam szeptem nerwowo bawiąc się palcami.
- Zgadywałem. - zaśmiał się a na moje policzki wstąpiły rumieńce. 
                      Magnus dopił resztkę alkoholu ze swojej szklanki, którą po chwili odstawił na biurko. Podszedł do dużego okna, które zajmowało całą jedną ścianę i przez kilka minut wpatrywał się w nocne widoki Brooklynu, a ja siedziałam cicho, nie chcąc przerwać mu zapewne rozmyślań. Odezwał się dopiero po upływie dziesięciu minut, które bardzo się dłużyły.
- Kim jest ten chłopak o niebieskich oczach i czarnych włosach? - spytał jak gdyby nigdy nic.
- Alec Lightwood, jeśli mówisz o tej osobie o której myślę. - uśmiechnęłam się.
                      Magnus na to nie odpowiedział tylko pokiwał, znowu, w zamyśleniu głową. 

_________________________________________________________________________



                      Hej, hej. Dodaję ten rozdział właśnie dzisiaj, na koniec lub też początek waszych ferii. No ewentualnie na to aby ktoś po ciężkim tygodniu w szkole choć trochę się uśmiechnął, jeśli lubi czytać mojego bloga. 
                      Wiem, że rozdział nie jest za długi, a wręcz odwrotnie jest krótki. Następnym postem postaram się to naprawić i napiszę rozdział zdecydowanie dłuższy od poprzednich :) Połowę tego rozdziału pisałam dzisiaj w nocy <2/3> więc jeśli będzie coś pomieszane, lub doszukacie się błędów to naprawdę bardzo przepraszam, ale jestem zmęczona i moje oczy już zaczynały się kleić. 
                      Chciałabym wam bardzo podziękować za ponad 15 wyświetleń, nawet nie zdajecie sobie z tego sprawy jak bardzo jestem dumna z tego, że ktoś chce czytać to co tworzę i na dodatek wam się to podoba i chcecie jeszcze więcej. Gdyby nie wy, nie byłoby mnie teraz tutaj gdzie jestem! Jestem wam naprawdę wdzięczna. Gdybym mogła wytuliłabym każdą osóbkę, która zajrzała na tego bloga.