piątek, 13 czerwca 2014

Rozdział 1

                      Obudziłam się. Rozejrzałam się wokół siebie. Widziałam ciemność i nic poza nią. Co to był za sen ? Sebastian wyznający mi miłość ? Kocham go, ale.. Potrząsnęłam głową i usłyszałam zaspany głos obok mnie.
- Co się dzieje, Clary ? - należał on do Sebastiana. Podniósł się do pozycji siedzącej i objął mnie. - Koszmar ? - zapytał z troską.
- Nie. - wychrypiałam. - Zwykły sen. Najzwyczajniejszy sen jaki może przyśnić się człowiekowi.
- Pamiętaj, że nie jesteś człowiekiem. Jesteś zupełnie kim innym, istotą która może objąć władzę nad światem. Opowiesz mi ten sen, Clary ?
                      Potrząsnęłam przecząco głową. Gdyby się dowiedział co on robił w tym śnie..
- N-ni-nie mogę. - wyjąkałam słabo. Sen odzwierciedlił kawałek prawdy mojego życia : kochałam Sebastiana Morgensterna, już nie jako brata, ale zupełnie kogo innego. Naprawdę go kochałam, więc teraz gdy mnie przytulał i był tak blisko mnie nie mogłam znieść jego obecności. Odsunęłam się od niego na odległość pół metra i spojrzałam na niego. - Nie opowiem ci.
- Dlaczego ? - wyciągnął rękę i dotknął mojego policzka. - Dlaczego tego nie zrobisz ? - zadrżałam pod jego dotykiem. Ręka, pełna blizn, zgrubień i całkowicie zimna, była delikatna. - Powiesz mi ? - czy jego głos był błagalny ?
- Sebastianie... Nie mogę. - otarłam łzę.
                      Przysunął się do mnie bliżej i wyszeptał do ucha :
- Jestem twoim bratem i mi możesz zaufać. - czułam jak jego usta musnęły lekko moje ucho, kiedy mówił.
                      Westchnęłam i opowiedziałam mu wszystko. Słuchał pogrążony w całkowitej ciszy, a kiedy skończyłam zapytał słabo : czy to wszystko ? Kiwnęłam głową.
- Nie mam pojęcia skąd w ogóle pomysł na sen z mojej strony.. Kocham cię, ale.. Jesteś moim bratem, a to co się wydarzyło w tym... Chciałabym, żebyś teraz mnie pocałował, powiedział, że mnie kochasz, że wszystko będzie dobrze i, że żywisz do mnie jakiekolwiek inne uczucia oprócz siostrzanej miłości ! Nie wiem dlaczego ci o tym wszystkim mówię, przecież i tak to nie będzie prawda, bo mnie nie pokochasz w ten sposób w jaki ja kocham ciebie. Zapomnij o tym wszystkim co mówiłam.
- Nie zapomnę. - powiedział. - Jak mógłby zapomnieć o osobie, która wyraziła co do mnie czuje ? - dostrzegłam cień uśmiechu na jego ustach. - Możemy być sobie przeznaczeni, wiesz o tym, prawda ? - pocałował mnie, tylko tak naprawdę, nie jak w żadnym śnie. Z początku zszokowana nie oddała  pocałunku, więc całował moje nieruchome usta i po chwili się odsunął. - Myślałem, że..
- Oczywiście, że chciałam. - odparłam i przyciągnęłam go do siebie. - Kocham cię, Sebastianie Morgenstern. - pocałowałam go. Zanurzyłam ręce w jego białych i gęstych włosach. On natomiast objął mnie w tali i posadził na swoich kolanach. Czy ta noc mogłaby być szczęśliwsza ? Całował mnie coraz mocniej i gwałtowniej. Trudno było mi złapać oddech, ale odwzajemniałam jego pocałunki. Jego usta pasowały idealnie do moich warg.Sebastian naparł na mnie całym swoim ciałem, a ja położyłam się na miękkiej pościeli. Pocałował mnie w szyję, a ja zaczęłam ściągać mu koszulkę.
- O takiej bliskości mogłam tylko sobie pomarzyć. - powiedziałam i rzuciłam jego koszulę w kąt. Był ciemno, ale widziałam rysujące się mięśnie na jego seksownym brzuchu. Westchnęłam zadowolona z widoku.
- Jednak to jest prawda. Wiesz jak się cholernie bałem tego, że jak ci powiem co do ciebie czuję, to mnie odrzucisz ? Nie będziesz chciała ze mną rozmawiać, patrzeć na mnie ? Teraz dziękuję Aniołowi, za to, że mnie pokochałaś. - po raz kolejny jego usta musnęły moje. - Gdybym wiedział o twoim uczuciu powiedziałbym ci wcześniej. - przez chwilę nic nie mówił, jednak cisza panująca wokół nas nie była niezręczna. - Ucieknijmy. - zaproponował a po chwili dodał. : - Do Instytutu. Co o tym sądzisz ?
                      Ucieczka. Instytut. Sebastian. Ja. Morgenstern'owie. Życie bez Valentine'a, bez Jocelyn. Tak.
- Zgadzam się. - powiedziałam. - Zróbmy to. Mam dość tego domu, wszystkiego co w nim jest. Nie chcę takiego życia. - odparłam i pocałowałam go lekko w nos. - Teraz ? Jutro, kiedy ?
- Teraz ? - zapytał, niemal widziałam jak na jego ustach zagościł zimny, nieuczciwy, łobuzerski uśmiech.
- Ale to za kilka minut. Mam coś do załatwienia. - wymruczałam i musnęłam ręką jego klatkę piersiową.
- Czy ta sprawa nie może zaczekać ? - zapytał i podsunął do góry moją koszulkę do spania.
                      Pokręciłam głową, podniosłam się na łokciach i spojrzałam w jego genialne oczy.
- Na Anioła, ile ja bym dała za to, żeby przeżyć swój pierwszy raz z tobą. - zamknęłam oczy. - Przepraszam. - wydukałam.
- Nie masz za co. Jeśli chcesz.. - przerwałam mu.
- Zaproponowałam to i się od razu zgodziłeś ? Czy ty mi aż tak ufasz ? Zawsze mogę udawać uczucie do ciebie, tylko po to, aby się z tobą przespać. Przemyślałeś to ?
- Tak, ale Clary.. Jesteś osobą, która nikogo by nie skrzywdziła. Ufam ci. Cholernie ci ufam. - pogłaskał mnie po policzku, a później zaczął całować moje spierzchnięte usta. Kochany Sebastian. Zdjął moją koszulkę, więc zostałam tylko w samej bieliźnie. - Jesteś jeszcze bardziej seksowna bez ubrań, a już całkowicie bez.. - zamruczał i po raz kolejny ten nocy mnie pocałował.
- Poczekaj. - mruknęłam i wyswobodziłam się z jego objęć. - Daj mi pięć minut, okay ? - wstałam z łóżka i poszłam do łazienki, biorąc po drodze stelę z komody.
- Czekam na ciebie. - powiedział. Łóżko lekko zaskrzypiała, co oznaczało, że się położył.

^^^

                      Spojrzałam na swoje odbicie. Włosy całkowicie potargane. Oczy podkrążone. Położyłam stelę na umywalce i sięgnęłam po szczotkę do włosów. Rozczesałam rude loki i związałam je w wysokiego kucyka, umyłam zęby, nałożyłam błyszczyk o truskawkowym smaku, oraz użyłam podkładu i tuszu do rzęs. Wyglądałam lepiej, choć ciągle nie idealnie.
- Nie jestem przecież jakąś modelką, która się obudzi i wygląda idealnie. - warknęłam sama do siebie.
                      Sięgnęłam po narzędzie, którym każdy Nocny Łowca rysował runy. Chwilę później na moim ciele pojawiła się runa Nieustraszoności, Siły,Szybkości,Bezszelestności, Wzroku i Wyglądu. Wyprostowałam się i wyszłam z łazienki. Dzięki Wzrokowi widziałam Sebastiana w ciemności. Leżał luźno na łóżku z zamkniętymi oczami, ale na jego ustach błąkał się uśmiech.
                      Położyłam się obok niego i pocałowałam go.
- Jakość inaczej wyglądasz. - powiedział pomiędzy pocałunkami.
- No jak ? - zapytałam ze zdziwieniem.
- Seksowniej. - mruknął mi do ucha. - Przepraszam, to nie możliwe. Nie da się wyglądać seksowniej. - objął moje biodra i przyciągnął mnie do siebie bliżej. - Pragnę cię, Clarisso Morgenstern. - dotknął językiem mojej dolnej wargi, zadrżałam pod jego dotykiem. - Bądźmy tej nocy parą, która kocha się do szaleństwa, nie są rodzeństwem i nie mieszkają z rodzicami, którzy się wpieprzający. A później uciekniemy do Instytut. Zgadzasz się ?
- Tak. - ucieczka z tego cholernego domu by mi się przydała. Pocałowałam go w szyję. Jednym ruchem położyłam go na sobie i zaczęłam darząc jego ciało ( na tyle ile mogłam ) pocałunkami. W jego oczach malowało się zdziwienie.
- Nie poznałeś mnie jeszcze od tej strony ? - zapytałam z uśmiechem na ustach.
- Nie, ale dzisiaj mam okazję to zrobić. - pocałował moje usta i ugryzł mnie w wargę. Poczułam krew. Sebastian zamruczał i zaczął jeździć ręką po moim ciele. Kiedy dotarł na dół brzucha zaczęłam się głośno śmiać.
- Mam łaskotki idioto ! - krzyknęłam, ale nic to nie dało, ponieważ Sebastian zaczął mnie nachalniej łaskotać. Chwilę później na schodach rozległy się kroki, które poznałam od razu. Valentine. - Ojciec. - wyszeptałam mu do ucha, ale on tylko wzruszył ramionami i mnie pocałował.
- Zaraz. - kolejny pocałunek. Drzwi do mojego pokoju otworzyły się. Tak jak myślałam, Valentine przyszedł mnie odwiedzić. Dzięki mojej runie Szybkości zdążyłam usiąść na drugim końcu łóżka, całkowicie rozluźniona. W oczach Sebastiana dokładnie widziałam nienawiść.
- Co się tutaj dzieje ? - zapytał z zimnym wzrokiem, którym zmierzył mojego brata, a później mnie. - Dlaczego jesteś w staniku ?
                      Powiedziałam pierwszą rzecz jaka przyszła mi do głowy.
- Gorąco mi. - warknęłam. - Czy już nie mogę przebywać we własnym pokoju ubrana w stanik ? Zabierzesz mnie do więzienia za ten wyskok ? - zakpiłam. - Powodzenia.
- Zamknij się. Za dużo sobie ostatnio pozwalasz. - Co tutaj robisz, Sebastianie ? - serce mi szybciej zabiło, jednak wziął jego na ogień.
- Rozmawiałem z Clarissą, ojcze. - powiedział neutralnym tonem głosu. - To jest moja siostra i muszę jej czasem wysłuchać, czyż nie ? - na Anioła jak on genialnie udawał.
- O czym  ci naopowiadała ?
- O wszystkim i o niczym. - mruknęłam stukając paznokciami o deskę na łóżku.
- Clarisso bądź milsza dla swojego ojca.
- Nienawidzę cię, a ty dobrze o tym wiesz. Ty odwzajemniasz moje uczucie, więc jesteśmy kwita. Mam ochotę cię zabić, w każdej chwili kiedy cię widzę, jesteś niewdzięczny, bez uczuć, lodowaty ! Jedyną osobą w tym cholernym domu Morgenstern'ów, która ma  z a w s z e  czas, żeby mnie wysłuchać, to Sebastian ! I jemu najbardziej ufam, bo go kocham. A ty nie znasz nawet tego uczucia. Wyjdź z mojego pokoju.
- Jesteś wredną s...
- Przestań ! - krzyknął Sebastian i gwałtownie podniósł się z łóżka. Podszedł do Valentine'a i spojrzał mu w oczy. - Dlaczego jesteś taki nie kochający ? Wiesz jak ona się czuje ?
- Sebastianie.. - zaczęłam, ale przerwał mi machnięciem ręki.
- Nie, Clary. - powiedział. - Mam dość, nie chce tutaj już więcej mieszkać.
- Nie możesz. - warknął Valentine podchodząc do syna. - Nigdzie się stąd nie wybierasz. Zostajesz tutaj razem ze swoją siostrą. I nie masz już nic więcej do gadania.
- Nienawidzę cię. - wyszeptał, złapał mnie za rękę i przepchnął się obok swojego ojca. - Żegnam, już nie jesteśmy spokrewnieni.
- Jestem twoim ojcem i nim będę. Nie zapomnij, kto sprawił, że jesteś jaki jesteś. Wiem, że za kilka dni wrócisz, bo się stęsknisz za domem. Uciekaj i tak cię znajdę. - wzruszył ramionami.
- Nie byłbym tego taki pewien. - wyszliśmy z sypialni, szybkim krokiem przeszliśmy dom i znaleźliśmy się na dworze. Po drodze zarzuciłam na siebie bluzę brata.
                      Podeszłam do drzewa i osunęłam się o jego pień. Sebastian już otwierał usta, żeby coś powiedzieć, ale nie dopuściłam go do słowa.
- Sebastianie starczy. - zamknęłam oczy. - To nie twoja wina, że Valentine jest taką osobą. Za nic się nie winię, ale.. Wiesz jak dojść do Instytutu ?  - ostatnie zdanie wypowiedziałam szeptem. Podszedł, usiadł obok i pocałował w głowę, przytulając mnie. - Powiedz, że wszystko będzie okay.. Bo będzie, prawda?
- Będzie. Mam taką nadzieję. Musi być okay.. W końcu nie ma innego wyjścia, żeby nie było. Poradzimy sobie jakoś. Jesteśmy Morgenstern'ami. - powiedział mocnym tonem.

________________________________________________________________________________

To na tyle. Mam nadzieję, że rozdział tak samo jak muzyka, którą dodałam na bloga, Wam się spodoba. Rozdział 2 właśnie piszę na telefonie, ale nie wiem kiedy się tutaj pojawi, może za niedługo. Piszcie szczere opinie na temat ' mojej twórczości ' jeśli tak to można nazwać. Dziękuję za ponad 400 wejść, przez ten krótki czas oraz 7 obserwatorów. Naprawdę mogę na Was i na Waszych komentarzach polegać. Co do dwóch opinii : Nie, Clary ( jak na razie ) nie poznała Jace'a, Luke'a i innych osób znanych z książki :). Oraz używam imion ' Sebastian ' i ' Jonathan ' ponieważ wydaje mi się właściwe używanie jego ' drugiego ' imienia w sytuacjach poważnych. Jeśli mielibyście jakieś wątpliwości, chcielibyście o coś zapytać, to zadawajcie pytania w komentarzach lub na moim asku spróbuję na wszystkie odpowiedzieć. Jeszcze raz Wam bardzo dziękuję i mam nadzieję, że będziecie oczekiwać kolejnego rozdziału ! <3 Dobra, zapomniałam xd Przepraszam za to, ze rozdziały są krótkie, ale w notatkach w telefonie wydają się długie, a nie chcę już psuć tego co tam napisałam :( I wybaczcie powtórzenia i literówki. :<


8 komentarzy:

  1. Będę pierwsza: Cudny!! Ciekawie przedstawiłaś Sebastiana i Clary, ogólnie rzadko wyobrażam sobie ich razem, ale Twoja perspektywa mnie zaciekawiła. Pozdro ;p

    OdpowiedzUsuń
  2. Bożeeee... Jakie genialne *-* czekam na następny <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział świetny?. Miałam nadzieję że coś juz między nimi będzie :( a tu nagle Valetine zrujnowane wszystkie moje oczekiwania.....jak mogłaś tak zrobić? :D
    Mam nadzieje ze wszystko się jakoś ułoży i może niedługo poznają wszystkie postacie z książki i ciekawie by było jakby Clark coś z Jace'em zaczęła i takie trójkącie by był. .... Dobra nie słuchaj mojej głupoty! Dopiero wstałam wiec nie myślę sensownie :3
    Czekam na NN buziaki i weny życzę :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Może zacznę w ten sposób, mam nadzieję, że nie obrazisz się za szczery komentarz i nie odbierzesz go jako krytyki, bo nie chcę cię krytykować, tylko wskazać kilka niedociągnięć.
    Po pierwsze, skoro, tak jak napisałaś pod notką, w twojej historii nie ma, na razie, Jace'a i spółki, nie powinnaś tytułować Jonathana Sebastianem, w poprzednim rozdziale dopowiedziałam sobie za dużo, ale teraz muszę wycofać się z tych słów. Jonathan jedynie podszył się pod Sebastiana Verlac'a, zabierając jego osobowość i później używając jej jako swojego powiedzmy zamiennego imienia, jednak jako że, z tego co zrozumiałam, takie wydarzenia nie miały tu miejsca, Jonathan jest Jonathanem Christopherem Morgensternem, nie Sebastianem.
    Drugą sprawą jest to, że aż chciałoby się poznać podłoża tej historii, jako że zmieniłaś kanon, nie wiemy, jak doszło do tego, iż Clary z matką mieszkają z Valentine'm i Jonathanem. Czy Jocelyn nigdy nie opuściła męża i dlaczego Clary nienawidzi ojca? Sądzę, że powinnaś zawrzeć gdzieś taką retrospekcję wyjaśniającą.
    Nie mam się co przyczepić do długości, bo sama czasami piszę krótsze notki, ale powinnaś je sprawdzać, zanim dodasz na bloga. Rozumiem pisanie na telefonie, ale w rozdziale jest mnóstwo literówek i powtórzeń, niepoprawnie złożonych zdań, które nieco przeszkadzają w płynnym czytaniu rozdziału. Spróbuj też konstruować dłuższe zdania, bo te z początku przypominają nieco telegram, a przecież kilka spójników załatwiłoby sprawę - treść wydałaby się bogatsza. Cieszę się, że dodałaś nieco opisów, od razu widać różnicę w porównaniu do prologu, idziesz z tym w dobrą stronę, ale nadal jest troszkę za dużo dialogów w porównaniu do ilości tekstu.
    Sam pomysł jest w porządku, bo czemu Clary nie mogłaby się zakochać w swoim bracie, zwłaszcza, że nie jest to książkowy Jonathan zabijający wszystko i wszystkich, którzy staną mu na drodze. Nie jestem tylko pewna, czy nie za szybko sytuacja poszybowała do tego punktu, no, ale tutaj nie będę się za bardzo sprzeczać, bo może masz ku temu powody, by przyspieszyć akcję.
    Sprzeczki z Valentine'm dodają opowiadaniu takiego dreszczyku emocji i to mi się podoba, chciałabym przeczytać więcej i, jak już wcześniej wspomniałam, dowiedzieć się, z jakich powodów Clary go nienawidzi - pomijając oczywiste fakty, że usposobienie Valentine'a nie pozwala go lubić.Tylko dlaczego pozwolił im odejść? Czyżby był taki pewny, że wszędzie znajdzie swoje dzieci?
    To chyba tyle, mam nadzieję, że nie obrazisz się za mój komentarz, bo nie chciałam cię od góry do dołu skrytykować. Po prostu myślę, że każdy chce, żeby jego opowiadanie było dopracowane, a wskazówki od tych, którzy obserwują z zewnątrz pomagają. Czekam na kolejną część, oby młodzi Morgensternowie faktycznie mieli tyle szczęścia, ile myślą, że mają.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. No cóż, zgadzam się z la kealie.
    I do tego piszesz trochę chaotycznie, musisz nad tym pracować. Fakt, jeżeli zaczniesz budować więcej zdań złożonych to trochę złagodzisz ten chaotyzm.
    No ale ogólnie bardzo ciekawe :3
    Będę czytać ^ ^
    Pozdrawiam :)

    ~ Maja.

    PS : Weryfikacja obrazkowa, oł noł xD

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej!
    Zostałaś nominowana do LBA ^ ^ Więcej informacji na moim blogu: zostan.tu.ze.mna.blogspot.com.

    OdpowiedzUsuń
  7. super blogg sama mam zamiar cos takiego zrobic

    OdpowiedzUsuń
  8. Ostro było takie rerakcje rodzine bywa.

    OdpowiedzUsuń