Jace jako pierwszy przerwał pocałunek i spojrzał mi w oczy. Przygryzłam wargę i przylgnęłam do jego ciała, mocno się do niego przytulając. Co ja robię? Dlaczego pozwoliłam sobie na takie uczucie? Do Jace'a.. Do osoby, która nienawidzi Sebastiana.
- Clary.. - wyszeptał mi do ucha, a ja odsunęłam się od niego. Spojrzałam na jego szyję, na miejsce gdzie go drasnęłam, a później przeniosłam wzrok na jego lekko rozchylone usta.
Zdzira, podsunęła moje świadomość i w tym momencie się z nią zdecydowanie zgodziłam, chyba pierwszy raz od jakiegoś czasu.. Odkąd dowiedziałam się, że jestem siostrą Sebastiana i córką Valentine'a.
Zrobiłam krok do tyłu, odwróciłam się i uciekłam z sali do ćwiczeń. Moje życie nie miało tak wyglądać! Miałam być tylko z Sebastianem i nikt nie miał się pojawiać w moim życiu.. Wszystko się zepsuło, a ja od teraz wiem, że zaczęłam czuć coś do Herondale'a.
Wbiegłam do swojego pokoju i zamknęłam drzwi na klucz. Otworzyłam drzwi do łazienki i zatrzasnęłam je za sobą z hukiem. Oparłam się o nie powoli i osunęłam do pozycji siedzącej. Chłodne kafelki delikatnie łagodziły moją rozgrzaną skórę, jednocześnie potęgując pieczenie. Przymknęłam powieki i odchyliłam głowę do tyłu opierając ją o framugę.
Nie powinnam pozwalać sobie w ogóle na treningi z tym chłopakiem, a już na pocałunki i przytulanie w szczególności. Zachowuje się jak dziwka zdradzając Sebastiana z Jace'em.
Moje uczucia zaczęły we mnie buzować i już kompletnie nie wiedziałam co mam zrobić. Serce tłukło mi jak oszalałe,a ja pozwoliłam, żeby moje myśli swobodnie pływały po całym tym hałasie związanym z tą dwójką chłopców, którzy należeli do dwóch, całkowicie innych, rodów Nocnych Łowców.
^^^^
- Jace. - zapukałam do pokoju blondyna, modląc się w duchu, żeby był nieobecny. Byłam zmęczona tymi wszystkimi wydarzeniami związanymi z tym co się teraz tutaj dzieje.
Drzwi otwarły się na rozcież.
,, Więc jednak jest w pokoju '', zadrwiłam ,, To było do przewidzenia, Clarisso. ''
Przejechałam spojrzeniem po jego ciele. Był bosy i półnagi. Miał na sobie jedynie czarne spodnie, luźno zwisające mu na biodrach. Promienie słońca wpadające przez niezasunięte okno, nadawały jego postaci anielskiego wyglądu. Jego złotawa skóra lekko się świeciła, a do oczu wkradł się błysk zdziwienia, który zniknął również szybko jak się pojawił.
- Cóż za miła niespodzianka. - uśmiechnął się, a ja w tym momencie zaczęłam się roztapiać przez jego wyższość i emanującą moc. Spojrzałam na ten idealny uśmiech i zobaczyłam leciutko wyszczerbiony kieł. Inni mogliby pomyśleć, że to skaza na jego cudownym ciele, ale według mnie był przez to jeszcze bardziej idealny.
Przemknęłam obok niego i usiadłam na skraju łóżka. Widziałam spięte plecy anielskiego chłopca, każdą pracę jego mięśni. To jak zamykał drzwi, jak się odwracał i jak szedł powolnym i aroganckim krokiem. Przełknęłam ślinę.
- Przyszłaś tu po to, żeby mi powiedzieć jak bardzo jestem dobry w całowaniu, albo, że mnie pragniesz i nie możesz się powstrzymać przed rzuceniem mi się w ramiona? - i w chwilę chłopak, który wyglądał jak anioł, stał się aroganckim i ironicznym dupkiem.
Wyprostowałam się, żeby być odważniejsza, ale przy ostatnim z Herondale'ów nie mogę taka być.
- Przestań Jace. Dobrze wiemy, że to co się stało w sali treningowej nie powinno się zdarzyć a już w szczególności nie powinno ujrzeć światła dziennego. - westchnęłam i spojrzałam w jego złote oczy.
- Masz na myśli pocałunek? - spytał.
Przytaknęłam smutno głowa.
- Cóż wtedy nie wyglądałaś jakbyś nie chciała mnie całować. Wręcz przeciwnie to ty pogłębiłaś ten pocałunek. - zaczął się ze mną drażnić.
- Zamknij się! - krzyknęłam wściekła.
Popatrzył na mnie mrugając szybko oczami.
- Gdybyś nic do mnie nie czuła nie pocałowałabyś mnie, albo zaczęłabyś mi się wyrywać tedy, kiedy cię przyprowadziłem do sali. I nie wmówisz mi, że nie wiedziałaś co się stanie, bo było inaczej. Poszłaś dlatego, że wiedziałaś, że się poddam i cię pocałuję. Dobrze o tym wiedziałaś. Ranisz mnie swoimi uczuciami do Sebastiana, swoją niewiedzą, że twoje serce również wyrywa się do mnie. Widzę to po tym jak na mnie patrzysz, albo jak się czerwienisz na mój widok. - odwrócił się do mnie plecami i zaczął chodzić po pokoju a ja siedziałam na jego łóżku cała sparaliżowana. - Myślałaś, że ten pocałunek będzie łatwy? Zmagałem się ze swoim uczuciem do ciebie, ale nie potrafię go zniekształcić do tego stopnia, żebym cię nienawidził i uważał za zwykłą szmatę. Pęka mi serce, kiedy całujesz się z Sebastianem, przytulasz go lub chodzicie razem z rękoma w uścisku. Mam ochotę go zabić i pojawić się na jego miejscu. Chcę zrobić wszystko, żeby być z tobą. Próbowałem się z tym ukrywać, ale zobacz co ja dla ciebie znoszę ! Wszystko co rani mnie od wewnątrz i psychicznie, każdy ból. - kiedy skończył stanął przede mną i spojrzał mi w oczy.
Odwróciłam wzrok od jego przenikliwych oczu.
- Spójrz na mnie Clary. - rozkazał twardym tonem i kiedy to zrobiłam odezwał się już miększym tonem. - Jesteś prześliczną i bardzo utalentowaną Nocną Łowczynią. Ale nie zasługujesz na takiego gnojka jak Sebastian.
- Ja go kocham. - wysyczałam mu w twarz. - Jest dla mnie jedynym wsparciem.
- Jeśli tak to gdzie się teraz podziewa ? - zapytał, a w jego oczach zauważyłam śmiech.
- Nie wiem. Zostawił mnie bez słowa.
- Bardzo kochany brat... Przepraszam chłopak. Kiedy zrozumiesz, że nie jesteś go warta? Że to zwykły kobieciarz lubiący dziewczyny tylko na jeden raz, a jego puste słowa '' kocham cię '' nic nie znaczą? - wyszeptał i zbliżył swoje usta do moich. - Nie będziesz jego. Będę o ciebie walczyć. - szepnął i pocałował mnie. Otworzyłam szerzej usta i odwzajemniłam pocałunek, chociaż nie powinnam tego robić. Usłyszałam jak się śmieje. Usiadł na mnie okrakiem i ciężarem swojego ciała położył mnie na satynowej pościeli. Pozwoliłam mu na to. Zsunął swoje usta na mój podbródek, szyje, obojczyk oraz dekolt. Każde miejsce całował a z moich ust wydobywały się cichutkie jęki. Jego ręka podsunęłam moją koszulkę do góry, odkrywając chudy, blady brzuch bez mięśni. Kiedy jego palce zbliżały się do biustonosza, poderwałam się gwałtownie przewracając chłopaka na plecy obok siebie.
- Nie zdradzę Sebastiana z takim dupkiem. Nie chcę go zdradzać. - dodałam stanowczo, ale mój głos zadrżał. Ostatniego zdania nie byłam już taka pewna.
Blondyn oparł głowę na ręku i spojrzał na mnie leniwym wzrokiem.
- Twój głos potrafi cię zdradzić, Clarisso. - uniósł drwiąco kącik ust.
Spojrzałam w jego oczy z nienawiścią na co jego usta wykrzywił drwiący uśmieszek.
- Zdajesz sobie sprawę z tego, że jesteś aroganckim dupkiem, który myśli, że wszystko mu wolna a tak naprawdę jesteś beznadziejny? - wyszeptałam wściekła.
- Chyba sobie nawet nie zdajesz sprawy jak twoje słowa potrafią ranić ludzi. Nie wiesz o tym jaką masz moc słów. - przymknął oczy i wziął głęboki oddech. - Ranisz mnie każdego dnia, po tysiąc razy, Clary, a Sebastian ci to tylko ułatwia. Nie starczy ci to, że mam serce rozbite na miliardy ostrych kawałeczków, które za każdym ruchem kiedy się przemieszczają tworzą rany wewnątrz mnie i zaczynają krwawić zalewając moją duszę krwią i bólem. - podniósł się z łóżka i spojrzał na mnie. - Zastanów się nad swoimi uczuciami, które do nas darzysz. - szepnął, a ja ledwie usłyszałam jego słowa. - A teraz wyjdź. - rozkazał a jego oczy zaczęły niebezpiecznie błyszczeć.
^^^^
- Sebastianie gdzie jesteś? - powiedziałam cicho sama do siebie mając nadzieję, że mnie usłyszy i przyjdzie do mnie.
Spuściłam głowę na ścieżkę wyłożoną kamieniami i poszłam przed siebie. Po moich policzkach spływały gorące łzy, które nie chciały się zatrzymać. Otarłam je ruchem ręki co nie pomogło. Moje myśli błądziły od Sebastiana do Jace'a i z powrotem. Sama już nie wiedziałam co czuje do nich obu. Nie rozumiem swoich uczuć i serca, które dyktuje mi wszystko inaczej niż mój rozum i moja podświadomość jednocześnie.
- Nie każdy jest tym za kogo się podaje. - do mojej głowy dotarł jakiś głos. Przystanęłam gwałtownie i spojrzałam w bok. Widok osoby, która stała obok zdziwił mnie tak bardzo, że zaczęłam się krztusić własną śliną.
- Co..Ccc.. Co ty tu..tutaj robi..robisz? - wycharczałam kaszląc. Spojrzałam w oczy postaci, której nie widziałam od bardzo, ale to bardzo dawna.
- Nie cieszysz się, ze mnie widzisz? - spytała i teatralnie wywróciła oczami.
- Nie odzywałeś się przez tyle lat ! - krzyknęłam a w moich oczach pojawiło się więcej łez. - Teraz nagle w tym momencie uświadamiasz sobie, że istnieje? - zacisnęłam pięści i spojrzałam w jego oczy.
- Clarisso..
- Nie mów tak do mnie !
Postać westchnęła a w jej oczach pojawiły się iskierki.
- Krzyki na nic się nie zdają. - odwróciła się do mnie plecami, a jej peleryna załopotała na wietrze, a włosy utworzyły wokół głowy lekką i ciemną aureolę.
- Mogłeś wcześniej się pojawić. - przygryzłam wargę. - Ale po co ? Przecież potrzebowałeś czasu.
- Tak. Masz rację. Potrzebowałem czasu.
Przez kilka minut staliśmy w całkowitej ciszy, aż w końcu wyrzuciłam płacząc :
- Widziałeś Sebastiana ? - zapytałam.
Odwrócił do mnie głowę i przez chwilę przyglądał się mojej twarzy, jakby wyczytywał z niej wszystkie emocje.
- Nie, nie widziałem go od jakiegoś czasu... Dłuższego czasu. Ostrzegałem cię przed nim. Ale nie chciałaś słuchać starszego. - położył mi dłoń na ramieniu a ja poczułam pulsujące od niego ciepło. - On cię nie kocha. - szepnął i jak się pojawił tak również szybko zniknął. Poczułam jak wiatr owiewa moje ciało.
,, On nie jet ciebie wart.'' wyszeptał jeszcze w moich myślach, za nim całkowicie się rozpłynął.
Przygryzłam nerwowo wargę i spróbowałam uspokoić oddech, aby mógł powrócić do normalnego tempa. Jednak nic to nie pomogło a z moich oczu zaczęły spływać łzy.
,, Pojawił się tak znikąd. Już o nim zapomniałam. Teraz nie da mi spokoju. '', pomyślałam słabo.
Usiadłam na ławce i ukryłam twarz w dłoniach. Sebastian zniknął, pojawił się ON, całowałam się z Jace'em. Nie raz, ale kilka. Czuję coś do niego, lecz nie wiem co z tym mam zrobić. Sebastian kocham, choć nie tak bardzo jak kiedyś..
- Co ty w ogóle wygadujesz? - szepnęłam i potrząsnęłam gwałtownie głową.
,, Już wiem co mam zrobić.. Ale się waham.. ''
- Clary? - usłyszałam przed sobą czyjś melodyjny i uwodzicielski głos.
Otworzyłam oczy i spojrzałam na postać stojącą przede mną. Mój wewnętrzny głos zaczął krzyczeć, żebym z nim nie rozmawiała i uciekała jak najszybciej.
- Jace ? - załkałam cicho. - Oh, Jace.. - podniosłam się i zarzuciłam mu ręce na ramiona i schowałam twarz w jego zagłębienie pod obojczykiem.
- Nie płacz, Clary. Nie płacz. - wyszeptał do mojego ucha, a moje serce wykonało salto i zaczęło szybciej bić. Poczułam jego ręce na moich plecach i ciepło bijące od Herondale'a.
- Przepraszam, że byłam taką suką dla ciebie. - wyszeptałam. - Przepraszam za wszystko co ci zrobiłam i czym cię obrażałam. - mówiłam dalej. Nie chciała go stracić, nie miałam nawet na to najmniejszej ochoty.
- Nie przepraszaj. Nie masz za co. - powiedział, a ja wyczułam w jego głosie powagę.
- Co to była za postać z którą rozmawiałaś? - spytał odsuwają mnie od siebie na wyciągnięcie ramienia.
- Czy ty.. Śledziłeś mnie Jace?! - krzyknęłam.
Spojrzał mi głęboko w oczy i powiedział słowo, którego bałam się usłyszeć najbardziej.
- Tak. - odszepnął.
Po moim policzku spłynęła łza, a za nią kilka następnych.
- Jesteś dla mnie wyjątkową osobą i nie chcę cię stracić. Nie chcę, żeby stała ci się jakaś krzywda z mojej lub Sebastiana winy. I nie płacz. - otarł kciukiem kolejną łzę, która spłynęła z kącika oka.
- Nie musisz się o mnie martwić, Jace. Jestem dorosłą dziewczynką, która potrafi sobie poradzić. Dziękuję ci, za to, że się tak o mnie troszczysz, lecz...
Nie zdążyłam dokończyć zdania, ponieważ nagle poczułam jego usta napierające na moje. Smakował białą czekoladą. Rozpłynęłam się pod jego zapachem, dotykiem jego ust. Mogłabym spędzić w jego objęciach całe godziny. Przysunęłam się do niego bliżej i pogłębiłam pocałunek. Całowaliśmy się tak przez kilka minut, a ja z każdą sekundą spędzoną w jego ramionach zapominałam o Sebastianie, Valentine'ie oraz o postaci, która pojawił się przede mną, po kilku latach nieobecności.
- No, no.. Widzę, że moja kochana siostrzyczka znalazła sobie nowego chłoptasia. - cisze przerwał natarczywy i ironiczny głos Sebastiana, który stał za Jace'em.
- Sebast.. Sebastianie, co do..? - wyswobodziłam się z objęć blondyna i spojrzałam prosto w oczy Morgensternowi.
- Widzę, że już nie rozpaczasz nad tym, że uciekłem z Instytutu bez słowa pożegnania z tobą? - przeciągnął się i oparł o pień drzewa. - Dlaczego..
- Daruj sobie te mowy wstępne, Morgenstern. Dobrze obaj wiemy, że nie kochasz Clary, lecz chcesz ją tylko wykorzystać do tego, żeby przejąć władzę nas całym światem oraz naszym Instytutem, ponieważ dziewczyna ma moc tworzenie run. - ręce opuszczone po bokach zacisnął w pięść.
Nie wiedziałam co mam powiedzieć. Cieszyłam się, z tego, że Sebastianowi nic nie jest i żyje, ale z drugiej strony nie chciałam mu ufać i wolałabym gdyby zmarł jakąś tragiczną śmiercią.
- Ble, ble, ble.. - Sebastian przewrócił oczami i ziewnął. - Przestań pieprzyć głupoty... - odwrócił wzrok od Jace'a i spojrzał w moje zielone oczy. W czarnych tęczówkach widziałam pogardę, śmiech, żal ale również błysk rozbawienia.
- Nie rozumiem twoich uczuć, Sebastianie. - wyszeptałam odsuwając się od nich na bezpieczniejszą odległość. - Ale jakąś cząstką serca nadal cię kocham. Rozumiesz? - wskazałam palcem na Jace'a. - Ale ty.. - pokręciłam głową i pobiegłam w stroną Instytutu. Nie chciałam, żeby ktokolwiek z moich bliskich zobaczył jaka jestem słaba.
^^^^
- Zawsze pojawiasz się w idealnym momencie, Morgenstern. - Jace zaśmiał się ironicznie.
- Cóż, a ty zawsze w idealnym momencie musisz być w bliskim stosunku z moją siostrą. - westchnął, jego usta wykrzywił złośliwy uśmiech. - Zdobyłeś jej zaufanie? - jego ton nagle spoważniał.
Jace spojrzał na niego z obawą i przygryzł wargę, czując posmak krwi spływającej mu do gardła.
- Ciągle nad tym pracuje. W ogóle nie rozumiem twojej idei zawładnięciem świata jak i zatrzymaniem Clary po swojej stronie. W tym momencie karzesz mi zdobyć jej zaufanie, może się do niej nawet zbliżyć i ty myślisz, że po tym ona pójdzie do ciebie? To ja w tej grze jestem cudownym chłopakiem, na widok którego dziewczynom odbiera oddech w piersiach, a ty jesteś tylko osobą, która chce być sławna i mieć władze nad.. - zatoczył krąg wokół siebie. - Wszystkim i wszystkimi.
- Masz dwa tygodnie do mojej następnej wizyty. Nie wiem jak to zrobisz. Nie obchodzi mnie to. - odwrócił się i odszedł w tą samą stronę co Clary.
^^^^
Wbiegłam po schodach na górę i wpadłam na Isabelle, która właśnie schodziła na dół.
- Isabelle. Przepraszam. - wyszeptałam. Ominęłam ją i wbiegłam do mojego...naszego pokoju w którym mieszkał Sebastian.
Chwilę później usłyszałam szelest i zobaczyłam chłopca wchodzącego do pomieszczenia, przez otwarte okno.
- Widziałem cię z Magnusem Bane'em. - warknął otrzepując niewidzialny pyłek z czarnego płaszcza i zamykając okno. - Co miało znaczyć to spotkanie ?
Spojrzałam na niego. Jego policzki lekko się zaróżowiły a włosy przez wiatr były bardziej potargane niż zwykle. Usiadł na brzegu łóżka i oparł się o kolumnę strzelając głośno palcami.
- Nie muszę ci się spowiadać, Sebastianie. - powiedziałam stanowczym tonem i spojrzałam w jego zimne oczy, aktualnie utkwione w mojej twarzy.
- Jesteś moją siostrą. Powinienem wiedzieć wszystko co robisz i z kim się spotykasz.
- Tylko siostrą ?! Kilka dni temu byłam dla ciebie kimś więcej niż tylko ,, siostrą '' ! - krzyknęłam.
- Nie dałaś mi do zrozumienia, że ze mną zrywasz, kiedy zaczęłaś chodzić z Jace'em, albo się z nim całować za moimi plecami ? - srebrna obwódka w jego oczach zniknęła a zastąpiło ją pożądanie i nienawiść.
- Ja z nim nie chodzę ! I nie całuj...
- Wiem co chcesz mi powiedzieć.. ,, I nie całuję się z nim za twoimi plecami. To wszystko jego wina. To on zaczyna a ja go próbuję odepchnąć, ale na nic się to nie zdaje. '' - powiedział naśladując mój głos.
- Ja go nie kocham. - wyszeptałam wściekła wizyta Sebastiana, przesłuchaniem jak i całą sytuacją w której się znalazłam..
,, Jesteś tego pewna ? Nie kochasz Jace'a ? '', wyszeptała moja podświadomość.
- Myślałem, że chcesz ze mną być i stworzyć silniejszą więź, która będzie łączyć cały ród Morgensternów. Ale widzę, że nam to nie wyjdzie.
- Nie mogę być z tobą.
- Ale jakoś nie miała oporów przed tym, żeby wskoczyć mi do łóżka i mnie kochać?
- Nadal cię kocham ! I gdyby nie Jace... To może byłabym z tobą, ale jesteś moim bratem. Wiesz jakie jest to dziwne uczucie, być w związku partnerskim z bratem?
- Masz rację. To jest dziwne. Kto ci to uświadomił? Jace? Bo nie wiem czy sama dałabyś radę to wymyślić z tym swoim małym rozumkiem. - wstał z łóżka i podszedł do okna. - Ale pamiętaj, że ja cię nadal kocham. Na swój własny sposób nadal cię kocham. - wyszeptał i wyskoczył przez okno, pozostawiając mnie ze swoimi myślami, sytuacją i wszystkimi innymi problemami, które mnie otaczały.
________________________________________________________________________________
Na dzisiaj koniec. Mam nadzieję, że rozdział się spodobał i nie jest za bardzo pogmatwany. Liczę na Wasze opinie w komentarzach. :D
Od razu chcę Was zapewnić, że blog nadal funkcjonuje, ale nie wiem kiedy będzie dodany następny rozdział. Jak do tej pory nie załapałam, żadnego pomysłu, aby go wcielić w to opowiadanie, więc musicie czekać. :P