piątek, 18 września 2015

Rozdział 6

- Sebastianie… - zaczęłam, ale w ogóle nie wiedziałam co mogę powiedzieć, po tym co zobaczyłam. Po tym co mogło się stać, gdyby nie to, że powiedziałam Valentine'owi, o…
- Potrafię przekazać Ci to co mogło się stać, gdybyś trzymała język za zębami. - powiedział z wyraźnym wyrzutem. - Potrafiłbym Ci pokazać wszystko co się mogło stać, ale jednym twoim gestem się to zmieniło. - spojrzał na mnie i zrobił krok do tyłu, a po chwili nie było nikogo w pomieszczeniu oprócz mnie.
                      Przez kilka minut stałam w bezruchu. Wszystkie informacje bardzo powoli docierały do mojego mózgu. Sebastian? Jakaś nadprzyrodzona moc? Wyznanie długo wstrzymywanego uczucia? Niemożliwe.
                      Pokręciłam z niedowierzaniem głową i osunęłam się na podłogę, lądując na niej na klęczkach. Po moich policzkach popłynęły łzy, choć dobrze wiedziałam, że nie powinnam już płakać!  Potrafiłam zepsuć wszystko. W tym momencie potrzebowałam czegoś co mogłoby chociaż na chwilę uśmierzyć mój wewnętrzny ból spowodowany tym wszystkim. Pomimo, że za bardzo się nie znałyśmy, wiedziałam do kogo mogłam pójść w razie potrzeby. Isabelle.
                      Podniosłam się z kolan, wzięłam kilka głębokich oddechów, otarłam ślady łez z policzków oraz z oczu i zmierzyłam w stronę sypialni ciemnowłosej. Całą drogę do jej pokoju przemierzyłam w niecałe dwie minuty, gubiąc się przy tym jakieś trzy razy, lecz to mnie nie powstrzymało. W końcu dotarłam pod jej drzwi i zapukałam głośno, aby mogła mnie usłyszeć przez dochodzącą z jej pokoju głośną muzykę. Doskonale znałam tą piosenkę! Adam Lambert - Whataya Want Feom Me. Uśmiechnęłam się pod nosem i weszłam do jej pokoju, ponieważ nie usłyszała mojego pukania.
                     Isabelle stała pośrodku pokoju a wokół niej była pokaźnych rozmiarów góra czarnych, krótkich, obcisłych i skórzanych ubrań. Widocznie musiała usłyszeć trzaskanie drzwi, kiedy je niechcący wypuściłam, bo wzrok dziewczyny powędrował w moją stronę. Zmierzyła mnie wzorkiem i nawet nie rozmawiając ze mną za często wiedziała, że coś ze mną jest nie tak. Podeszła do wieży skąd wypływała muzyka i wyłączyła ją całkowicie.
- Co się stało, Clary? - spytała wskazując ręką łóżko, abym mogła usiąść.
                     Westchnęłam nie wiedząc dokładniej co mogłabym jej powiedzieć, aby nie zdradzać swojego hm.. kazirodczego związku, Jace'a i wszystkiego innego co stało się w ostatnim czasie.
- Nic szczególnego. - wzruszyłam ramionami i utkwiłam zielone oczy w różowej ścianie na przeciwko mnie.
- Nie wierzę ci, ale chciałabym się dowiedzieć po co w takim razie tutaj jesteś. - powiedziała biorąc do ręki naprawdę krótką czarną sukienkę, wykonaną całkowicie z koronki. Westchnęła i odrzuciła ją na inny stos, który rósł obok jej biurka zawalonego kosmetykami.
- Potrzebuję czegoś na uśmierzenie wewnętrznego bólu. - oznajmiłam zgodnie z prawdą i jednocześnie mając nadzieję, że nie będzie zadawać zbędnych pytań.
                    Co jak co, ale Isabelle znała się na złamanych sercach. I pewnie doskonale wiedziała co zrobić aby nic nie czuć. 
- Trzeba było mówić tak od razu. - mruknęła a na jej ustach pojawił się diabelski uśmieszek, który trochę mnie przeraził. - Dzisiaj wybieramy się na imprezę organizowaną przez jakiegoś znajomego Jace'a. Nie do wiary, że on ma jakieś życie poza Instytutem. - przewróciła oczami.
- Impreza? Kto idzie? 
- Ja, Jace, Alec. -
- Daleko?
- Jakieś pół godziny piechotą.
- Pomożesz mi się przygotować?
                   Raz kozie śmierć!
                    Isabelle spojrzała na mnie z zaskoczeniem malującym się na jej twarzy. Uśmiechnęłam się tylko i wzruszyłam ramionami, jakby to było normalne, że chodzę na imprezy.
- Okay. - powiedziała podejrzanie, a jej oczy zabłyszczały. 
- Kiedy wychodzimy? - spytałam patrząc na zegar wiszący na ścianie. Wskazywał on godzinę siedemnastą.
- Około dwudziestej. Powinniśmy tam być przed dwudziestą pierwszą, więc spokojnie się wyrobimy. - podeszła do biurka, odsunęła od niego krzesło zawalone rzeczami, które natychmiast rzuciła na panele i kazała mi na nim usiąść.
                    Podniosłam rękę chcąc coś powiedzieć.
- Mów.
- Ty się najpierw przygotuj, co?
- Jak chcesz, ale teraz masz iść się umyć, bo czuć od ciebie potem. - ruszyła w kierunku drzwi do łazienki i otworzyła je zapraszając mnie do środka.
- Jasne. - przewróciłam oczami wstając i podążając w stronę pomieszczenia.
- Jeśli chcesz się dobrze bawić i poderwać chłopaka to musisz być świeża i pachnąca! - wykrzyczała zamykając za mną drzwi.
                    To co zobaczyłam w jej łazience oszołomiło mnie całkowicie. Gdzie się nie obejrzałam były odżywki, szampony, lakiery do włosów i cała reszta babskich spraw. Stanęłam na środku zastanawiając się, który mam wybrać szampon do swoich włosów oraz ciała.
                    Już miałam wyjść, kiedy do moich uszu dotarł głos Isabelle.
- Płyn do twoich rudych i kręconych włosów znajduje się w czarno złotej tubce na oknie, a do umycia się w różowej z napisem "Sweet"!
                    Namierzyłam płyny i sięgnęłam po nie.
- A odżywka biała tubka z czarnymi wzorkami.
- Dziękuję! - krzyknęłam w jej stronę, aby mogła mnie usłyszeć.
                    Odkręciłam gorącą oraz zimną wodę. Przez czas, który czekałam, aż wanna się zapełni, zaczęłam rozczesywać swoje bujne loki.
                    Stanęłam przed lustrem i spojrzałam na swoje odbicie. Nie wyglądałam już tak jak wcześniej. Teraz byłam bledsza i w oczach miałam ukrywający się strach oraz kazirodczą miłość. Westchnęłam i gwałtownie pokręciłam głowa aby wymazać tą myśl z głowy.
                    Podeszłam do wanny, zakręciłam kurki od wody, rozebrałam się i weszłam do wody. Moje ciało przeszedł dreszcz spowodowany ciepłem. Po chwili przyzwyczaiłam się do temperatury panującej w wodzie i mogłam się cała w niej zanurzyć. Sięgnęłam po płyn do kąpieli - jak się okazało o zapachu gumy balonowej - i wylałam na gąbkę, którą znalazłam za sobą. Pomieszczenie wypełnił zapach owego płynu.
Skąd ona bierze takie płyny?, spytałam sama siebie w myślach.
                    Jakieś dziesięć minut spędziłam myjąc się a następne myjąc włosy. Suszenie zajęło mi dwa razy tyle, ale i tak były one wilgotne. W końcu wyszłam z łazienki owinięta puchatym ręcznikiem, który znalazłam na półce.
                    Spojrzałam na Isabelle robiącą właśnie sobie makijaż. Miała na sobie koronkową czarną sukienkę przed uda, a na nogach wysokie kozaki, które były pod kolor sukienki. Zaledwie kilka razy widziałam tak ubraną Isabelle, ale nadal nie mogłam się do tego przyzwyczaić.
- Daj mi jeszcze dziesięć minut, Clary. - powiedziała otwierając tusz do rzęs.
                    Więc czekałam. W każdym momencie przyglądałam się dziewczynie oraz temu jak potrafi dobrać do siebie makijaż oraz strój.                  


_____________________________________________________________________________


Tak, tak, tak! Ja wiem, wiem. Duh, miał być wcześniej, ale wakacje i od 1 września szkoła. Torturują tam nas XD umieram. I tak, zdaję sobie sprawę z tego, że jest krótki, ale kompletnie opuściła mnie wena, aby jak na ten moment pisać przygody Clary, Sebastiana oraz Jace'a. Naprawde mam nadzieję, że mi wybaczycie, biorąc jeszcze pod uwagę fakt, iż jestem w 3 gimnazjum i będe pisała testy. Kocham Was :)
A tymczasem zapraszawam was na fanfiction do którego mam wenę :)
Spodoba się? Coś jest w nim źle? Komentujcie, chciałabym poznać Waszą opinię, kochani! <3

https://www.wattpad.com/story/49876685

''Ktoś się pojawia. Mówi, że cię kocha. Z dnia na dzień nagle rujnuje ci życie i robi tak przez dłuższy czas.''