wtorek, 16 sierpnia 2016

Rozdział 9

                      Jest piękny. - odparł Magnus po kilku minutowej niezręcznej ciszy, nadal wpatrując się w widoki przez okno. 
- Widok? - spytałam wyrwana z myśli o Sebastianie i o moim aktualnym uczuciowym położeniu.
                      Mężczyzna zaśmiał się krótko kręcąc głową na znak, iż to jednak nie to obudziło w nim ten zachwyt.
- Bardziej miałem na myśli Aleca. - mruknął odsuwając się od okna i siadając naprzeciwko mnie na skórzanym, wielkim fotelu. 
- Uhm, nie w moim guście. - stwierdziłam bawiąc się palcami. 
- Clary, przyszłaś tutaj po to aby odegnać swoją uwagę od Jace'a, dlaczego?
                      Dlaczego chciałam to zrobić? Ponieważ go nienawidziłam, a zdecydowanie zajmował za dużo myśli w mojej głowie. Chciałam zająć się sprawami związanymi z Sebastianem a nie panem Jestem Największym Dupkiem Na Świecie. 
- Nie wiem. - skłamałam, ponieważ kurde nie chcę aby każdy wiedział co dzieje się w moim sercu i mojej głowie.
,,Kochasz go''
- Nie, nie kocham go. - warknęłam i po chwili  zdałam sobie sprawę, że powiedziałam to na głos. Kompletnie nie wiedziałam dlaczego i co przed chwilą się zadziało w moich myślach, że pozwoliły sobie na te słowa. Potrząsnęłam głową. - On nie jest w moim typie, nienawidzę go. 
- Posłuchaj. Przez całe moje życie przewijało mi się bardzo dużo romansów. Z kobietami jak i mężczyznami. Z jednymi było łatwiej, a z drugimi musiałem się naprawdę napracować aby cokolwiek osiągnąć. Nienawidziliśmy się, ale ja starałem się to oddalić. Wiesz...
                      Przerwałam mu.
- Tak, doskonale wiem co masz na myśli. Chciałeś powiedzieć, że się nienawidziliście, ale po pewnym czasie wszystko się naprawiło i byliście razem.
                      Magnus pokiwał rozpromieniony głową, uśmiechając się do dziewczyny. 
- Nie. Nie mam zamiaru kiedykolwiek być z Jace'em. Nie interesuje mnie. Nawet go nie lubię, Magnusie. 
                      Westchnął.
- Ty mu powiesz, czy ja mam to zrobić? - spytał klękając przed moimi kolanami i opierając swoje dłonie na moich udach. Zauważyłam, że miał pomalowane paznokcie, ale już tego nie skomentowałam. 
- Co? Komu? Magnusie? O co tutaj chodzi?
                      Nie odpowiadał. Gwałtownie wstałam.
- Komu co powiesz? - warknęłam.
                      Czarownik tylko westchnął.
- Jace mi zapłacił, za to abym się dopytał czy coś do niego czujesz,
- Przepraszam, ale co? Gdzie on jest?
- Nie wiem Clary i nawet nie próbuj zrobić tego co myślę.
- Oczywiście, że nie. Ja tylko  z nim porozmawiam i mu powiem to co chciał wiedzieć. - powiedziałam otwierając drzwi.
- Nie rób nic głupiego, Clarisso. - usłyszałam głos Magnusa zanim drzwi zdążyły się zamknąć.
                      Podczas mojej nieobecności w domu czarownika zjawiło się jeszcze więcej ras, a impreza została rozkręcona chociażby przez wampiry których było tutaj najwięcej. Ciekawe dlaczego? Przeszłam cały parter ale nie znalazłam Jace'a. Jedyne na co mogłam liczyć w tym momencie to jakieś durne zaczepki wysyłane mi przez wampira stojącego przy barze. Zignorowałam go, ponieważ nie miałam ochoty na żadne gierki czy rozmowy. Aktualnie pragnęłam znaleźć Jace'a i raz na zawsze mu coś wyjaśnić. Może za którymś razem dotarłoby coś do tej jego pustej, blond główki.
                      W tłumie dostrzegłam Isabelle, która rozmawiała z Alekiem. Podeszłam do nich.
- Gdzie byłaś, Clary? - spytała mnie, unosząc swoją idealnie narysowaną brew.
- U Magnusa i dowiedziałam się paru ciekawych rzeczy. - uśmiechnęłam się sztucznie. - Izzy, mam prośbę czy możesz powiedzieć Jace'owi aby przestał ingerować w moje życie i próbować zrobić wszystko abym się w nim zakochała? 
                      Kątem oka spostrzegłam jak Alec ucieka od nas oczami, przygryzając mocno wargę i wyłamując palce. Był zdenerwowany.
- Co? - zapytała zszokowana Iabelle. - Myślałam, że ty i Jace...
- To źle myślałaś. 
- Źle mnie zrozumiałaś. Jace mi powiedział, że to ty się w nim zakochałaś a nie na odwrót. 
- Serio? Naprawdę mógł już sobie to darować. - przeczesałam palcami włosami. - Jak go znajdziesz to mu powiedz, żeby się ode mnie odczepił. - warknęłam i zaczęłam iść w stronę drzwi wyjściowych. 


                                                                      *****


                      Chłodny, wieczorny wiatr owijał moją czerwoną twarz, kiedy zmierzałam w stronę Instytutu. W tym momencie nie chciałam nikogo widzieć, ani z nikim rozmawiać. To wszystko co zrobił Jace, nie pomagało mi ani trochę, ponieważ ciągle miałam słowa Magnusa w głowie. 
- To wszystko jest takie pomieszane. - szepnęłam spuszczając głowę i skręcając w ulicę na której była moja ulubiona kawiarnia czynna całą dobę. Otworzyłam drzwi i uderzył mnie mój ulubiony zapach, świeżo mielonej kawy. Odruchowo na moich ustach pojawił się lekki uśmiech. Było już po 22, a kawiarnia była zapełniona całkiem dużą ilością osób, których czułam na sobie wzrok, przez to jak wyglądałam. Westchnęłam i podeszłam do lady. - Poproszę Irish Coffe* na wynos.
- Mogę zobaczyć twój dowód? - odezwał się głęboki męski głos. Spojrzałam na mężczyznę, który własnie mnie obsługiwał. Miał czarne włosy do ramion i zadziorny uśmieszek.
- Tak, jasne. - mruknęłam i wyciągnęłam z torebki swój dowód i mu podałam, udowadniając, że kilka dni temu skończyłam 18 lat. Chłopak z powrotem oddał mi plastikowy dokument i zajął się robieniem kawy. 
                      Oparłam się o ladę, wychodząc z kolejki, aby nie robić iluzji dłuższej kolejki. Usiadłam na krześle barowym i oparłam brodę o rękę, bawiąc się jednocześnie cukrem, który wyjęłam z pojemniczka. Chwilę póżniej dostałam dużą, kawę. 
- Dziękuję ci bardzo. Ile?
- 8 funtów. - odpowiedział chłopak, na co podałam mu wyznaczoną sumę i upiłam łyk mocnej kawy. - Ciężki dzień, a raczej ciężka noc, co?
                      Spojrzałam na niego spod kawy i wzruszyłam ramionami.
- Można tak powiedzieć. - wstałam z krzesła. - Dzięki za kawę. - powiedziałam i wyszłam z kawiarni zatrzaskując za sobą drzwi. Skupiałam się na tym aby idąc i popijając napój z kubka nie potknąć się lub nie oblać. Albo to i to. Na ulicy było całkowicie ciemno i pusto, jedyne co dało się usłyszeć to stukanie moich obcasów o płyty chodnika. 
                      Dziesięć minut później wchodziłam już po schodach do swojego pokoju w Instytucie. Ten dzień bez obaw mogłam zaliczyć jako jeden z gorszych w moim życiu, a to wszystko przez jednego chłopaka, który nie może sobie mnie darować. 
                      Zdjęłam buty i rozebrałam się do samej bielizny, po czym ubrałam się w piżamę i poszłam zmyć makijaż i się wykąpać.

*****

                      Godzinę później wychodząc z łazienki zobaczyłam na swoim łóżku siedzącego Sebastiana.
- Mógłbyś chociaż czasem informować mnie o swoich wizytach, a nie przychodzić kiedy żywnie ci się podoba. - warknęłam w jego stronę zasłaniając okna bordowymi zasłonami. 
- Co ty taka wyszczekana się zrobiłaś? - zauważył unosząc brew.
- Nie twój interes. - przewróciłam oczami. - Nie chcę nikogo widzieć, czy możesz wyjść? - wskazałam drzwi i dałam mu sugestywny gest, że powinien jednak stąd wyjść i zostawić mnie zupełnie samą.
- Nie, nie mogę? - prychnął śmiechem i położył się na pościeli, wkładając ręce po głowę i przymykając oczy. Jego obcisła koszulka w tym momencie strasznie podkreślała mięśnie jego brzucha i to było coś pięknego dla moich oczu. 
                      Podeszłam do drzwi i przekręciłam w nich klucz, aby nikt nie wchodził mi już do pokoju. 
- Więc zechcesz mi powiedzieć po co tutaj przyszedłeś? - westchnęłam siadając obok niego po turecku. Miałam idealny widok na jego lewy profil i dosłownie każdy cal pięknej, bladej twarzy.
- Nie mogę już odwiedzić swojej ukochanej siostry? - uniósł do góry delikatnie kącik ust. - Wiem, że się na mnie patrzysz, Clary.
- Nie patrzę się na ciebie. - obroniłam się szybko, na co Sebastian jeszcze bardziej się uśmiechnął i otworzył oczy. 
- Mówiłem, że się patrzysz.- zaśmiał się.
- Jakbyś miał z tym jakiś problem. - przeczesałam nerwowo włosy. - I wracając, nigdy nie przychodzisz do mnie w odwiedziny od tak, więc musisz coś ode mnie chcieć. - spojrzałam na niego.
- Nie znoszę, kiedy masz rację. - mruknął po czym wziął moją rękę i zaczął się nią bawić. - Więc jest pewna sprawa, do której jesteś mi potrzebna.

_______________________________________________________________

Okay więc, wow. Ponad 18 tysięcy wyświetleń! Naprawdę nie wiem jak mam wam za to dziękować! Jesteście wspaniali i cieszę się, że pomimo mojej nie obecności nadal wchodzicie na tego bloga i wbijacie wyświetlenia, jesteście niesamowici. Posiadanie takich czytelników, to cud, naprawdę. Wow. Jeszcze raz dziękuję wam bardzo. 

*irish coffe - kawa z dodatkiem whiskey


   


niedziela, 14 lutego 2016

Rozdział 8

                      Uniosłam wysoko brwi całkowicie zaskoczona słowami, które przed chwilą opuściły usta Aleca. Przyznam, zabolało. I to bardzo.
Nie przejmuj się nim, Clary. - pocieszyła mnie Isabelle łapiąc moją dłoń i uśmiechając się przepraszająco. - Po jakimś czasie mu przyjdzie, zawsze jest taki w stosunku do nowych osób w Insytucie, które pierwszy raz widzi. - westchnęła.
- To nie ty powinnaś przepraszać, Isabelle. - odezwał się Jace z błyskiem w oku, po czym zwrócił się w moją stronę - Alec już taki jest. Jedyną osobą dla której jest miły jestem ja.
                      Przewróciłam oczami. Oczywiście, panie Dupku.
- Ciekawe dlaczego, Jace? - spytała sarkastycznie Isabelle patrząc wyzywająco na brata jednocześnie wkładając swoją srebrną bransoletkę w kształcie wijącego się węża na prawe przedramię.
- Nie wracajmy do tego tematu. Nie dzisiaj. - wyszeptał a jego oczy zrobiły się smutne.
- Okay może po prostu o tym zapomnimy i pójdziemy tam gdzie mamy iść? - zaproponowałam widząc, a raczej czując napiętą atmosferę panującą miedzy rodzeństwem.
- Idealny pomysł. - warknął Jace w moją stronę po czym wyszedł szybkim krokiem z Instytutu trzaskając, tak samo jak Alec, drzwiami.
                      Nigdy w życiu nie widziałam tak zmiennego charakteru jak u Jace’a. Czy to jest w ogóle możliwe? 
- On jest chyba największym bipolarnym człowiekiem na całym świecie. - zauważyłam wzdychając.
- Ma teraz ciężką sytuację. - stwierdziła spoglądając na drzwi, za którymi zniknął Jace. - Oni oboje mają ciężką sytuację. - poprawiła się. 
                      Nie wiedziałam co mam odpowiedzieć, więc tylko kiwnęłam głową przygryzając wargę. W tym momencie cała pewność mnie z siebie uciekła i już nie chciałam iść na tą imprezę, jednocześnie się bojąc, że coś się stanie, czego nie odkręcę. 
- Alec jest gejem. - wypaliła Isabelle a mnie kompletnie wmurowało w podłogę. 
- C-co? -wyjąkałam zszokowana wiadomością, która opuściła jej usta.
- Mój brat jest gejem i jest zakochany w Jace’ie. - powtórzyła.
- Oh… T-to dlatego tak się.. - nie dokończyłam, ponieważ Izzy przerwała mi biorąc mnie za rękę i wychodząc z Instytutu.
- Tak. Widzi jak Jace na ciebie patrzy i jest zazdrosny. Nie jest w nim zakochany od kilku dni, tylko mogłabym powiedzieć, że od kilku lat. Zawsze jest Jace to, Jace tamto. Wszędzie za nim chodzi i stara się przy nim być w każdej chwili. Alec jest osobą, która naprawdę kocha i stara się aby ktoś to odwzajemnił. Jace wie o uczuciach mojego brata, lecz nie chce o ty rozmawiać ani ze mną już szczególnie z nim. Jak widzisz unika tego tematu i od razu robi się inny, niż był przed rozpoczęciem tematu. Gdyby Jace okazałby się gejem… Alec na niego nie zasługuje. - podsumowała dziewczyna z cichym westchnięciem, na co ścisnęłam jej dłoń.
- Jace to dupek, Alec powinien znaleźć sobie kogoś lepszego.
- Oni są dla siebie dobrzy, Clary. Chodzi o to, że Jace jest… inny. - mruknęła pod nosem i skręciłyśmy z oświetlonej drogi do ciemnego zaułku. Bransoletka dziewczyny lekko połyskiwała w ciemności. 
- Nie mam nic do Aleca. - zapewniłam ją.
- Wiem. - uśmiechnęła się. - Ja też nie, jest moim bratem. Ale Clave ma i rodzice również. Nocny Łowca, który jest homoseksualistą? Przecież to niedorzeczne. - prychnęła. - Liczy się charakter i to kim człowiek jest a nie jego orientacja seksualna, która nie powinna być aż tak krytykowana. 
- Miejmy nadzieję, że kiedyś Clave w końcu… - nie dokończyłam zdania, ponieważ dziewczyna mi przerwała.
- Jesteśmy już. - puściła moją dłoń i popchnęła mosiężną furtkę prowadzącą na podwórko gospodarza imprezy. - Idziesz? - obejrzała się za siebie i chwilę na mnie poczekała za nim do niej nie dołączyłam.
- Fajnie miejsce. Z dala od… wszystkiego. 
- W takich miejscach można być sobą. - powiedziała po czym bez pukania, weszła do dużego domu.
                      Podążyłam za dziewczyną i zamknęłam za sobą drzwi aby zimne powietrze nie przedostało się do środka. 
                      W domu byli dosłownie wszyscy. Począwszy od faerie po czarownikach, wilkołakach, wampirach a skończywszy na Nocnych Łowcach. Mieszanka wszystkich ras w jednym miejscu. I na pierwszy rzut oka nikomu to nie przeszkadzało, lecz pewnie niedługo zacznie się coś dziać, a ja nie chciałabym być w jednym pomieszczeniu z walczącym wilkołakiem i wampirem, ponieważ mogę się tylko domyślać jak ta bójka się skończy. 
- Izzy, jesteś pewna, ze jesteśmy we właściwym miejscu? - spytałam dziewczynę z lekkim szokiem, na co ona tylko się uśmiechnęła, pokiwała głową i zniknęła gdzieś w tłumie faerie. 
                      Westchnęłam lekko zszokowana tym, że zostawiła mnie w śród stworzeń których nie znałam, choć czego mogłam się spodziewać po tej dziewczynie. Przygryzłam zdenerwowana wargę, czując na sobie wzrok kilku par oczu. Jak się okazało były to wampiry, jakżeby inaczej. Obciągnęłam i tak już dosyć obcisłą sukienkę i poprawiłam ramiączko, ponieważ lekko zsunęło mi się z ramienia. Spojrzałam jeszcze raz na tłum mając choć trochę nadziei, że znajdę w nim choćby Jace'a. Oczywiście, że się myliłam. Jego też nigdzie nie było.
- Po prostu świetnie! - warknęłam sama do siebie będąc zdenerwowana, na to, że zgodziłam się tutaj przyjść bo chciałam 'odetchnąć'. Jak na razie czuję się tylko gorzej, bo nie wiem co mam robić i gdzie się podziać. 
                      Odwróciłam się z zamiarem wyjścia i wrócenia do Instytutu, ale wpadłam na coś twardego. Spojrzałam do góry i zobaczyłam złote kocie oczy, przeszywające mnie na wylot. Było w nich coś… Niesamowitego a jednocześnie strasznego i oryginalnego.
- Magnus Bane. - a więc to jest Magnus. - Wysoki Czarnoksiężnik Brooklynu. - przedstawił się, a na jego ustach zawitał lekki uśmiech.
- Clary Morgenstern. Córka Valentine'a. - uniosłam brwi czekając na reakcję mężczyzny na którego przez przypadek wpadłam. 
- Miło poznać jedno z rodzeństwa Morgensternów. Nie powiem, że to codzienność widzieć, któreś z was, bo byłoby to kłamstwo. - jego oczy lekko zabłyszczały.
- Powiedzmy, że mój brat nie jest za bardzo towarzyski jeśli chodzi o wspólne spędzanie czasu z innymi rasami niż Nocni Łowcy. 
                      Magnus tylko przewrócił oczami i pstryknął palcami, a po chwili w jego dłoni pojawiła się szklanka za pewnie z whiskey, wypełnioną do połowy pojemności.
- Porozmawiajmy. - stwierdził i poszedł przed siebie, aby po chwili skręcić do jakiegoś pokoju.
                      Lekko oszołomiona podążyłam za czarnowłosym przepychając się przez tłum podpitych już ludzi. Najgorsze było to, że nie widziałam nigdzie ani Aleca, Isabelle czy Jace'a, który powinien krążyć zapewne gdzieś obok tych wszystkich panienek.
                      Rozsunęłam zasłonę oddzielającą salon od najprawdopodobniej pokoju Magnusa Bane'a i weszłam do środka. Wyobrażałam sobie to pomieszczenie zupełnie inaczej niż czerwone ściany, drewniane czarne łóżko i stare biurko stojące obok okna. To było… Takie niemagnusowate, jak nie w jego stylu, choć poznałam go przed chwilą.
- Usiądź, skarbie. - wykonał ruch wskazujący na fotel, którego wcześniej nie zauważyłam. Przeczesałam włosy i usiadłam. - Więc, co tutaj robisz? 
- Uh, chciałam oddalić swoje wszystkie myśli krążące wokół…- nie skończyłam, ponieważ przerwał mi czarownik.
- Jace'a. - pokiwał głową a ja tylko otworzyłam z zaskoczenia buzię. 
- Skąd wiesz? - spytałam szeptem nerwowo bawiąc się palcami.
- Zgadywałem. - zaśmiał się a na moje policzki wstąpiły rumieńce. 
                      Magnus dopił resztkę alkoholu ze swojej szklanki, którą po chwili odstawił na biurko. Podszedł do dużego okna, które zajmowało całą jedną ścianę i przez kilka minut wpatrywał się w nocne widoki Brooklynu, a ja siedziałam cicho, nie chcąc przerwać mu zapewne rozmyślań. Odezwał się dopiero po upływie dziesięciu minut, które bardzo się dłużyły.
- Kim jest ten chłopak o niebieskich oczach i czarnych włosach? - spytał jak gdyby nigdy nic.
- Alec Lightwood, jeśli mówisz o tej osobie o której myślę. - uśmiechnęłam się.
                      Magnus na to nie odpowiedział tylko pokiwał, znowu, w zamyśleniu głową. 

_________________________________________________________________________



                      Hej, hej. Dodaję ten rozdział właśnie dzisiaj, na koniec lub też początek waszych ferii. No ewentualnie na to aby ktoś po ciężkim tygodniu w szkole choć trochę się uśmiechnął, jeśli lubi czytać mojego bloga. 
                      Wiem, że rozdział nie jest za długi, a wręcz odwrotnie jest krótki. Następnym postem postaram się to naprawić i napiszę rozdział zdecydowanie dłuższy od poprzednich :) Połowę tego rozdziału pisałam dzisiaj w nocy <2/3> więc jeśli będzie coś pomieszane, lub doszukacie się błędów to naprawdę bardzo przepraszam, ale jestem zmęczona i moje oczy już zaczynały się kleić. 
                      Chciałabym wam bardzo podziękować za ponad 15 wyświetleń, nawet nie zdajecie sobie z tego sprawy jak bardzo jestem dumna z tego, że ktoś chce czytać to co tworzę i na dodatek wam się to podoba i chcecie jeszcze więcej. Gdyby nie wy, nie byłoby mnie teraz tutaj gdzie jestem! Jestem wam naprawdę wdzięczna. Gdybym mogła wytuliłabym każdą osóbkę, która zajrzała na tego bloga. 


poniedziałek, 18 stycznia 2016

Rozdział 7

                      Wiedziałam jedno - Isabelle jest najpiękniejszą kobietą jaką kiedykolwiek miałam okazję poznać.
- Wyglądasz ślicznie. - wymsknęło mi się patrząc wielkimi oczami na dziewczynę, która naprawdę była oszałamiająca.
- Dziękuję. - zaśmiała się i pociągnęła mnie za rękę do szafy, w której były, o dziwo rzeczy, biorąc pod uwagę fakt, całego jej pokoju zawalonego różnymi materiałami. - Chcemy aby twój Jace…
Przerwałam jej czerwieniąc się.
- On nie jest mój. - przygryzłam wargę poprawiając opadający ręcznik.
- Będzie twój. - puściła mi oczko i popchnęła w głąb garderoby, zapalając światło. 
- Ale ja nie chcę! - przeczesałam nerwowo włosy a przed moimi oczami pojawił się Sebastian. Zachłysnęłam się powietrzem. 
- Clary? Wszystko w porządku? - spytała Izzy kładąc swoją dłoń na moim nagim ramieniu.
                      Czy ona go naprawdę nie widziała? Spojrzałam szybko na chłopaka, który stał obok niej cały rozpromieniony trzymając ręce na piersi. 
- Tak, jasne. - uśmiechnęłam się sztucznie. - Idź i mi coś wybierz, a ja może tutaj poczekam?
- Okay. - odwróciła się i weszła w głąb pomieszczenia zostawiając mnie samą ze swoim diabolicznym bratem.
                      Poprawiłam zdenerwowana materiał, który okrywał moje ciało.
- Jak to możliwe, że ona cię nie zobaczyła? - wysyczałam.
- Masz bardzo śliczną przyjaciółkę. - jego oczy zabłyszczały, a po chwili westchnął i odpowiedział mi na pytanie - Czary, kochanie. 
                      Podszedł do mnie i uniósł mój podbródek tak, abym spojrzała mu w zimne oczy.
- Jeśli ją dotkniesz to cię zabiję. - warknęłam.
- Nie było mnie przez 2 godziny, co się stało z moją siostrzyczką, która nigdy się w taki sposób nie zachowywała? - uniósł jedną brew w geście zdziwienia, odwrócił się i usiadł na fotelu, który nie wiadomo skąd tutaj się pojawił. Założył nogę na nogę i oparł podróbek o rękę, spoczywającą na oparciu. - Nawet gdybym chciał z nią coś zrobić to i tak bym nie mógł, bo coś łączy mnie z tobą. A mówiąc „coś” mam na myśli związek. - przygryzał wargę patrząc wyzywająco na mnie. - A tak w ogóle, to ładny strój.
Chciałam mu już coś odpowiedzieć, kiedy usłyszałam dźwięk obcasów uderzających o panele, a po chwili w pokoju zjawiła się Isabelle trzymająca w ręku czarne,skórzane i obcisłe spodnie oraz pod kolor gorset ze zdobieniami z koronki. W drugiej ręce trzymała natomiast kozaki z bardzo wysokim obcasem.
- Ona mnie nie widzi ani nie słyszy, nie martw się księżniczko. - Sebastian odezwał się ze swojego miejsca, poprawiając się na fotelu. 
Postanowiłam go zignorować, wiedząc, że Isabelle zauważyłaby moje inne zachowanie.
- Uhm, Izzy? Nie uważasz, że to - wskazałam na buty - może mnie zabić? - uniosłam brew.
                      Długowłosa zaśmiała się tylko i wręczyła mi rzeczy do rąk.
- Myślę, że dasz sobie w tym radę. Nie w takich chodzę na co dzień. - wskazała na swoje 20 centymetrowe szpilki.
- Ale ja nie jestem tobą, Isabelle. - szepnęłam.
                      Nie byłam nią i nigdy w życiu nie stałabym się jak Isabelle Lightwood. Ona była piękną, odważną, silną kobietą, która łamała każde męskie serce jak za pstryknięciem. We wszystkim wyglądała idealnie, a ja musiałam mierzyć rzeczy po tysiąc razy aby znaleźć jedną która będzie do mnie pasować. Była idealna, a ja byłam zwykła. Westchnęłam.
- Jesteś piękna. -uśmiechnęła się i pocałowała mnie w policzek. - Zostawiam cię tutaj abyś mogła się przebrać, a później przyjdź do mnie i cie umalujemy, okay?
                      Kiwnęłam głową i przytuliłam do siebie ubrania.
Będę w łazience jakbyś mnie szukała. - powiedziała po czym wyszła zamykając za sobą drzwi. 
                      Spojrzałam na Sebastiana i uniosłam brwi. On chyba nie myśli, że będę przebierać się przy nim. Chłopak oderwał wzrok od swoich dłoni i spojrzał na mnie.
- Nie przeszkadzaj sobie. Widziałem cię w każdym wydaniu, więc.. - machnął ręką w moją stronę - ubieraj się.
                      Uniosłam brwi patrząc na niego.
- Nie zgwałcę cię, przecież. - przewrócił oczami. - Chociaż nie wiem czy chęć do stosunku, można nazwać gwałtem. 
- Jonathanie! - wykrzyczałam na co on tylko się wyszczerzył i wzruszył ramionami.
- Ubieraj się już. - powiedział tym razem nieco łagodniej i odwrócił się do mnie plecami. 
                      Odeszłam od niego na kilka kroków i rozwiązałam ręcznik, który opadł bezszelestnie na panele. Założyłam szybko czarną bieliznę, po czym włożyłam z trudem obcisłe spodnie, gorset oraz starając się nie przewrócić zasunęłam zamek kozaków. Czułam się dość nie komfortowo w tak wyzywającym stroju, ale widocznie tak musiało być. Izzy również, z tego co dało się zauważyć, nie posiadała, żadnego innego stroju oprócz tych rzeczy których nosiła, czyli obcisłych i krótkich sukienek, które z całą pewnością mogły uchodzić za tunikę, czy drugą skórę. Zamknęłam oczy i po dłuższej chwili powoli je otworzyłam.
- Możesz już patrzeć. - westchnęłam cicho próbując obciągnąć gorset. 
                      Sebastian nic nie odpowiedział tylko podszedł do mnie, przytulając mnie od tyłu, co robił naprawdę rzadko. Przygryzłam wargę a moje mięśnie napięły się. Chłopak wykonał jakiś ruch dłonią a przed nami pojawiło się duże lustro w złotej ramie z bogatymi zdobieniami. Spojrzałam na swoje odbicie i otworzyłam ze zdziwienia buzię, ponieważ tak ubrana zupełnie nie przypominałam siebie. 
- Jesteś równie piękna, jak Isabelle, Clary. - wyszeptał mi do ucha obejmując jednocześnie mocniej w pasie. - Nawet nie myśl, ze tak nie jest, ponieważ jesteś naprawdę piękna. - pocałował mnie delikatnie w policzek po czym zsunął usta na linię szczęki i szyję, na co przez moje ciało przeszły dreszcze.
                      Odwrócił mnie do siebie i spojrzał w oczy.
- Odwiedzę cię jeszcze dzisiaj. - pocałował mnie i po chwili zniknął wraz ze wszystkimi rzeczami, które pojawiły się w pomieszczeniu podczas jego pobytu. 
                      Nadal lekko oszołomiona jego wizytą oraz ostatnim wypowiedzianym zdaniem wyszłam z garderoby, nie fatygując się już nawet aby zamknąć za sobą drzwi. Nie miałam spuchniętych ani zaczerwienionych ust, więc na szczęście, Izzy niczego nie zauważy i nie będzie zadawać nie potrzebnych pytań na które pewnie odpowiedziałabym dość kiepskim kłamstwem. 
                      Zapukałam do łazienki mając nadzieję, że nadal tam przebywa i nie pomyliłam się, ponieważ po chwili drzwi zostały otworzone przez Nocną Łowczynię.
- Wyglądasz naprawdę super! - uśmiechnęła się cała rozpromieniona i pociągnęła mnie w stronę toaletki, gdzie posadziła gwałtownie na krześle i odwróciła w swoją stronę. - Jace padnie jak cię zobaczy.
- Czy możemy przestać o nim choć na chwilę gadać? Proszę? - wzdrygnęłam się na widok dziewczyny, która przybliżała szczoteczkę od tuszu do mojej twarzy. 
- Przepraszam. - westchnęła i zajęła się moimi rzęsami, które po dłuższej chwili, a mianowicie dwóch minutach, ponieważ z nudy zaczęłam liczyć czas, stały się długie, czarne oraz bardzo gęste, jednym słowem - idealne. Zawsze o takich marzyłam, a Isabelle udało się spełnić to marzenie, choć na jakiś czas.
- Dziękuję. - uśmiechnęłam się i chciałam już wstać, ale dziewczyna mnie powstrzymała pokazując czerwoną szminkę, która była w podobnym odcieniu do tej co miała na ustach. - Długo jeszcze będziesz mnie tak męczyć? - zaśmiałam się zakładając nogę na nogę, aby było mi wygodniej siedzieć.
- Nie, ta szminka to będzie ostatnie etap. 
                      Pięć minut później byłam już całkowicie gotowa i stałam przed lustrem razem z Isabelle przeglądając się ostatni raz przed wyjściem na imprezę, na której powinniśmy zjawić się za jakieś czterdzieści minut, ale widocznie dziewczynie się nie śpieszyło. Pewnie wyznaje zasadę im później, tym ważniejszą jesteś osobą. 
- Gotowa? - spytała poprawiając już i tak idealnie ułożone kruczoczarne włosy.
                      Pokiwałam głową i wyszłam z pokoju. Zaczekałam, aż Izzy do mnie dołączy po czym razem zeszłyśmy na dół do salonu aby spotkać się z resztą i razem wyjść. 
                      Kilkanaście minut później dołączył do nas Jace razem z Aleckiem idącym za nim niczym cień. Ten ostatni miał podkrążone oczy, jakby nie spał przez całą noc, oraz cztery razy więcej run na ciele niż Jace i Isabelle razem wzięci. 
- Możemy już iść czy jeszcze macie zamiar coś robić? - spytała dziewczyna opierając prawą rękę na swoim biodrze i patrząc przenikliwym spojrzeniem na dwójkę Parabatai. 
                      Jace uniósł wzrok, dając spokój już podłodze i chcąc spojrzeć na swoją siostrę, przesunął wzrokiem po całym moim ciele, a ja poczułam jak moje policzki robią się czerwone. Jak ja nienawidziłam tego uczucia! Widocznie chciał coś powiedzieć, lecz tylko otwierał usta i je zamykał jak ryba, potrzebująca tlenu. Przez chwilę nikt się nie odzywał, Isabelle jedyna się uśmiechała całkowicie zadowolona ze swojego efektu oraz tego, że udało się jej uciszyć Jace’a choć na jakiś czas. Kilka sekund później odezwał się ciemnowłosy.
- A jej numer telefonu wisi na ścianie w kiblu. - warknął Alec i potrącając mnie i Jace’a wyszedł z Instytutu trzaskając potężnymi drzwiami.
____________________________________________________________________________________________________________________________

                      Przepraszam za tak cholernie długą nieobecność na tym blogu. Chciałabym Wam to jakoś wynagrodzić, może kolejnym rozdziałem jeszcze w tym tygodniu? Co wy na to? :) Możecie być również ze mnie dumni, ponieważ napisałam ten rozdział w jakieś 3-4 godziny wraz z przerwami (stoczyłam wtedy wielką bitwę z kotem o gumkę do włosów, poogarniałam gładzik na laptopie i zmieniłam tapetę, hah). Nie wiem czy to przez playlistę którą sobie stworzyłam (JB,1D,5SOS itd.), czy też przez brak internetu, bo nie korcił mnie Facebook, Instagram, Twitter czy Ask.fm i pisało mi się szybciej, czy też przez was moi czytelnicy, że należy wam sie w końcu nowy, lepszy, od poprzedniego, rozdział, który <mam nadzieję> przypadnie wam do gustu i będziecie chętnie go komentować i czekać na ciąg dalszu jednocześnie zadając sobie pytanie - co się będzie dalej działo? Czy Clary i Sebastian sie spotkają? A jeśli tak to jak to będzie wyglądać? I na to każde pytanie dowiecie się w każdym następnym rozdziale, który mam nadzieję, również się wam spodoba i będziecie je mile czytać.
                      Biorąc pod uwagę fakt, iż były już Święta, Sylwester oraz Nowy Rok chciałabym wam złożyć lekko spóźnione życzenia : spełnienia najskrytszych marzeń, szczęścia, ponieważ chcąc czy nie chcąc jest ono ważne, żeby nikola dodawała częściej rozdziały a nie raz na 6563292915634 lat. Aby ten rok 2016 okazał się lepszy od tych poprzednich. I cóż… Miłości! Oh, podostawajcie się jeszcze do wymarzonych szkół! 
                      Kocham Was i dziękuję, za każde pojedyncze wyświetlenie na moim blogu. Naprawdę również nie wiem jak mam wam dziękować, za tak duży licznik, za tak dużo komentarzy, oraz o tym, że nie zapomnieliście o mnie oraz moim blogu i codziennie go odwiedzacie w celu sprawdzenia czy nie ma czasem nowego rozdziału. Pomimo tego, że nie jestem jakaś idealna w pisaniu opowiadań i takich tam rzeczy, dziękuję wam za wsparcie i za to, że mam dla kogoś pisać, ponieważ lubicie historię, która się tutaj właśnie tworzy.
                      Będę wam nawet dziękować i miliard razy, ale i tak nie spłacę długu za to co dla mnie robicie. Jesteście naprawdę kochani i dziękuję za to, że was mam! 
                      Chciałabym również wpleść jakąś nową postać, która zupełnie nie pojawiła się w książkach, ale jak na ten moment nie mam żadnego pomysłu. A wy co o tym sądzicie? Odpowiedzcie w komentarzach, okay? :) 
                      Jeszcze z racji tego, że jest 2016 rok i jak wiadomo wielka oczekiwana chwila na serial… Jak go oceniacie? Wolicie starą<filmową> osadę czy może tak samo jak ja nową<serialową>? Jedyne co bym zmieniła to Magnusa, ponieważ Godfrey był idealny do roli tego czarownika! 
                      O jezu, hah. Już się za dużo rozpisałam, a miała być to krótka notatka. No cóż nie zawsze idzie tak jak się chce, ale mam nadzieję, że długość tego rozdziału Was zadowoli (choć pisząc go nie mam pojęcia ile zajmie miejsca, ponieważ tworzony był w notatkach) a co do długości notatki… Przeczytacie chociaż jakieś tam moje słabe życzenia. I jeszcze - rozdział nie był sprawdzany, więc za błędy ortograficzne, literówki czy błędy w znakach interpunkcyjnych czy co tam jeszcze znajdziecie bardzo przepraszam! 
                      Kocham Was i dziękuję, za każdą poświęconą sekundę! xx